Do tragedii doszło w styczniu 2010 roku. Rząd tłumaczył zgony falą chłodów. Temperatura rzeczywiście spadła do kilku stopni na plusie, ale nie była aż tak niska, by zagrażać życiu. Okazało się, że po pawilonach, w których leżeli starzy, schorowani ludzie, hulał wiatr, bo w oknach nie było szyb. Nikt nie zadbał o ciepłą odzież i kołdry.
Położony niedaleko międzynarodowego lotniska w Hawanie szpital psychiatryczny
im. Eduarda Barnabé Ordaza to istne miasteczko zajmujące teren 62 ha. Składa się z 36 budynków, w których jest 2500 łóżek. Po tragedii, która zmusiła władze do wszczęcia śledztwa, ludzie mieszkający w pobliżu zaczęli opowiadać mediom, jak traktowano tam pacjentów.
Było tajemnicą poliszynela, że personel wynosi przeznaczone dla chorych jedzenie, a nawet tuczy nim świnie. Część osób podejmowała źle płatną pracę w szpitalu wyłącznie po to, by wyżywić rodzinę. Ponoć widywano półnagich chorych żebrzących pod pobliską stacją benzynową.
Na zdjęciach zrobionych podczas sekcji widać zwłoki wychudzonych ludzi przypominających więźniów obozów koncentracyjnych. Tak wyniszczonych pacjentów mógł zabić chłód, zwłaszcza jeśli byli starsi i cierpieli na choroby dróg oddechowych lub mieli problemy z krążeniem.