[i]Korespondencja ze Sztokholmu[/i]
W styczniu po raz pierwszy od czasu zniesienia obowiązkowej służby wojskowej zorganizowano pobór ochotników do szwedzkich sił zbrojnych. Jak donosi dziennik „Helsingborgs Dagblad”, kobiety stanowiły niespełna 10 proc. chętnych.
To rozczarowanie dla władz, które starają się ułatwić paniom służbę w armii. – Jeśli kobieta i mężczyzna mają takie same wyniki testów, wybieramy kobietę. Często postępujemy tak, nawet jeśli mężczyzna osiągnie lepsze wyniki – mówi Lars Hammarlund, koordynator szkolenia podstawowego w siłach zbrojnych. Choć przyznaje, że kryteria są „dość niskie”, nie wyklucza ich dalszego obniżenia.
Werbunek kobiet do wojska w obecnym kształcie jest niefortunnym eksperymentem społecznym, w ramach którego dyskryminuje się mężczyzn – alarmują tymczasem działacze młodzieżówki Chrześcijańskiej Demokracji.
Dwoje młodych chadeków – rzeczniczka organizacji do spraw równości Ebby Busch oraz rzecznik ds. polityki ob- ronnej Christian Carlsson – podkreśla, że Szwecja potrzebuje kobiet w sektorze obrony. Mężczyźni i kobiety wnoszą bowiem różne doświadczenia i uzupełniają się nawzajem. Faworyzowanie jednej płci w procesie rekrutacji, które obecnie ma miejsce w Szwecji, sprawia jednak, że mężczyźni nie trafiają w szeregi armii wyłącznie ze względu na płeć.