Partia Socjalistyczna pokonała rządzącą we Francji Unię na rzecz Ruchu Ludowego (UMP), wygrywając w niedzielę pierwszą turę wyborów samorządowych wyłaniających radnych na szczeblu departamentów. Przy historycznie niskiej frekwencji, bo do urn poszło zaledwie 45 proc. uprawnionych do głosowania. Socjaliści otrzymali prawie 25 proc. głosów, UMP 17,07 proc., a Front Narodowy (FN) – 15,18 proc. To dotkliwa porażka dla rządzącej centroprawicy i wielki sukces FN, który uzyskał najlepszy wynik w historii wyborów kantonalnych. Szefowa partii Marine Le Pen komentując wyniki, zapowiedziała „kolejne zwycięstwo FN w wyborach parlamentarnych w 2012 roku".
– To coś więcej niż głos protestu obywateli. Jeśli tak dalej pójdzie, FN zastąpi prawicę – oświadczyła. Dla UMP porażka jest tym bardziej dotkliwa, że za 13 miesięcy odbędą się wybory prezydenckie, w których o reelekcję będzie się ubiegał Nicolas Sarkozy. Media otwarcie mówią, że słaby wynik w wyborach kantonalnych pokazał „historyczne załamanie poparcia" dla głowy państwa.
Jakby tego było mało, Partia Socjalistyczna wezwała UMP i prezydenta, by zaapelowali do wyborców, aby w drugiej turze oddali głosy na lewicę i przeciwko FN. 27 marca w ponad 300 kantonach partia Marine Le Pen będzie o zwycięstwo walczyła z socjalistami. Apel o stworzenie „frontu republikańskiego" przeciwko skrajnej prawicy, podobnie jak podczas wyborów prezydenckich w 2002 roku, kiedy ówczesny lider FN Jean-Marie Le Pen dostał się do drugiej tury, wywołał ostry spór w UMP.
Prezydent nie zamierza go poprzeć. W przeciwieństwie do premiera. – W przypadku pojedynku FN i PS najlepiej oddać nieważny głos – poinstruował wyborców w imieniu prezydenta szef partii Jean-Francois Copé. Dodał, że głosowanie na kandydatów PS jest wykluczone, bo nie można pozwolić, by „lewica zdobyła głosy kosztem prawicy".
Z kolei premier Francois Fillon wezwał zwolenników UMP do głosowania przeciwko FN. W partii wybuchła panika. – Nie wiemy, o co chodzi. Przekaz jest niejasny, a radni i tak są już załamani słabym wynikiem w wyborach – mówił radny UMP z Paryża Bernard Debré. – Tak czy inaczej, trzeba się zdecydować. Chaos panujący w łonie partii jest przerażający – wtórował mu radny departamentu Val-d'Oise Yanick Paternotte. Do kłótni włączyli się kolejni politycy UMP. Minister spraw zagranicznych Alain Juppé wezwał wyborców, by głosowali na kandydata republikańskiego, który wydaje im się tego godzien.