Do 1846 r. za uprawianie zoofilii groziła w Szwecji kara śmierci. Potem stopniowo liberalizowano prawodawstwo, aż w 1944 r. zdepenalizowano ją wraz z homoseksualizmem. Ustawodawcy deklarowali, że zależy im, by nie ingerować w życie seksualne mieszkańców kraju.
Tymczasem w ciągu ostatnich pięciu lat liczba aktów sadystycznych o podłożu seksualnym, jakich dopuszczono się wobec zwierząt, wzrosła dwukrotnie. Przestępcy szczególnie chętnie atakują konie, kastrując je lub w inny sposób okaleczając ich organy płciowe. Losu tego nie uniknęła nawet klacz Bionne, zwyciężczyni sztokholmskiego konkursu hippicznego sprzed dwóch lat. Ofiarą zwyrodnialców padają również krowy: Szwedzki Związek Weterynarzy alarmuje, że w ubiegłym roku nieznani sprawcy ponad 40 razy dopuścili się rozpusty z krasulami.
Grupa ekspertów przygotowuje w związku z tym projekt ustawy zakazującej zoofilii, który zostanie zaprezentowany rządowi pod koniec listopada, a wiosną przyszłego roku trafi pod obrady parlamentu. Posłanka wnioskodawczyni Gunilla Carlsson (socjaldemokratka) podkreśla, że napastowane seksualnie zwierzęta cierpią zarówno psychicznie, jak i fizycznie, dlatego jest to czynność naganna. Tymczasem istniejąca ustawa o ochronie zwierząt nie wyróżnia innych zachowań karalnych prócz bicia lub znęcania się nad nimi. – Brak podstaw, by oskarżać winowajców za czynności seksualne wobec zwierząt – ubolewa posłanka.
– Nie akceptujemy przecież również pedofilii – tłumaczył Johan Beck-Friis, działacz Szwedzkiego Związku Weterynarzy, odpowiadając oponentom represyjnej ustawy na forum telewizji państwowej. On również podkreślił, że gwałt, nawet jeśli nie towarzyszy mu przemoc, zawsze odciska się na psychice zwierzęcia, co w dalszej perspektywie może się przełożyć na dolegliwości fizyczne.