O tym, że uczestnikom spisku zależało na zmianie ustroju konstytucyjnego Białorusi, MSW poinformowało w komunikacie zamieszczonym na oficjalnej stronie internetowej resortu. Z oświadczenia wynika też, iż śledztwo zakończono tylko wobec przebywających w kraju Białorusinów. Wobec opozycjonistów ukrywających się za granicą, a także „zagranicznych obywateli i organizacji uczestniczących w spisku antypaństwowym" dochodzenie będzie trwało. Białoruś skierowała już prośby do rządów zagranicznych o pomoc w ściganiu przestępców.
Komunikat MSW nie wymienia krajów spiskujących przeciwko reżimowi Aleksandra Łukaszenki. Sam białoruski dyktator niejednokrotnie głosił jednak tezę, że za zamachem na jego władzę stały Polska i Niemcy. – Po tych słowach jednego chorego człowieka całe śledztwo zostało ustawione w ten sposób, aby potwierdzić tę absurdalną tezę – mówi „Rz" prawnik Harry Pahaniajła z Białoruskiego Komitetu Helsińskiego.
Na podstawie analizy dowodów przeciwko uczestnikom grudniowych protestów opozycji Pahaniajła dochodzi do wniosku, że stwierdzenie MSW o rzekomym międzynarodowym spisku w celu antykonstytucyjnego obalenia władzy na Białorusi jest „czystą propagandą" mającą potwierdzić „chore urojenia gospodarza kraju" oraz „uzasadnić falę brutalnych represji przeciwko opozycji". – Nikomu nie postawiono zarzutu udziału w spisku antypaństwowym ani próby zamachu stanu, choć takie czyny są karalne na podstawie kodeksu karnego – przypomina Pahaniajła, nie wykluczając wszakże, że niektórym opozycjonistom „w celu zaspokojenia populistycznych ambicji Łukaszenki" zarzuty mogą zostać zmienione.
Na razie jednak większości opozycjonistów, którym za organizację masowych zamieszek groziło wcześniej do 15 lat więzienia, złagodzono zarzut na zakłócanie porządku publicznego, karanego więzieniem do trzech lat. – Oznacza to, że brakuje dowodów nawet na poparcie oskarżenia o masowych zamieszkach – ocenia w rozmowie z „Rz" miński politolog Aleksander Kłaskouski. Zwraca uwagę, że wykorzystując logikę władz, należałoby zarzucić spiskowanie przeciwko Łukaszence na przykład szefowi polskiej dyplomacji Radosławowi Sikorskiemu. – Był przecież niejednokrotnie oskarżany o to przez białoruską propagandę państwową – mówi ekspert, przypominając, że prezydencka gazeta „Sowieckaja Biełorussija", publikując materiały śledztwa przeciwko opozycjonistom, wskazała wprost na Sikorskiego jako na jednego z ich zagranicznych mocodawców i sponsorów.
Próby ścigania ukrywających się za granicą białoruskich opozycjonistów są – zdaniem Kłaskouskiego – z góry skazane na klęskę, gdyż „żaden kraj demokratyczny nie wyda dyktatorowi jego oponenta". Kłaskouski przyznaje wszakże, iż wywoływany przez białoruskie władze szum propagandowy wokół rzekomego zamachu odwraca uwagę społeczności międzynarodowej od tematu uzurpacji władzy przez samego Aleksandra Łukaszenkę. – Władzom udało się doprowadzić do zastąpienia problemu fałszerstw wyborczych problemem więźniów politycznych. Teraz tematem zastępczym ma być międzynarodowy spisek i niedoszły zamach na władzę Łukaszenki – mówi nam Kłaskouski.