Z okazji ujęcia Martina Omara Estrady Luny, szefa bandy porywaczy Los Zetas z San Fernando w stanie Tamaulipas, władze urządziły prawdziwą pokazówkę. Zamaskowani, uzbrojeni po zęby komandosi przedstawili go w niedzielę mediom. Widok skutego kajdankami bandyty w kraciastej koszuli pod kuloodporną kamizelką i 11 jego kompanów, wśród których było sześć pań, miał uspokoić opinię publiczną.
Od początku kwietnia policja przekopuje San Fernando w poszukiwaniu masowych grobów. Odkryła już 14, a w nich 145 ciał. Większość zabitych to prawdopodobnie podróżni dwóch autobusów zatrzymanych przez bandytów na drodze 25 i 29 marca. Los Zetas, jedna z najbardziej krwawych organizacji przestępczych w Meksyku, specjalizuje się w takich akcjach. Blokują szosę, zatrzymują autobus i każą wszystkim wysiąść. Odbierają pasażerom pieniądze i wartościowe przedmioty. Zagranicznych turystów i podróżnych wyglądających na zamożnych zabierają ze sobą, by później zażądać za nich okupu. Jeśli natrafią na młode osoby, próbują zwerbować je w swoje szeregi.
Najczęściej kończy się na zwykłym rabunku i strachu. Dlaczego tym razem bandyci postanowili wszystkich zabić, nie wiadomo. Po makabrycznym odkryciu w San Fernando prezydent Meksyku Felipe Calderón kazał wojsku lepiej pilnować dróg. O unikanie podróżowania po stanie Tamaulipas zaapelowały do swoich obywateli Stany Zjednoczone. Do konsulatów tego kraju już wcześniej docierały sygnały o zatrzymywaniu autobusów i aut przez zbrojne bandy.
W związku z odkryciem masowych grobów policja zatrzymała już 45 osób, w tym 16 policjantów z San Fernando. Szef bandy może się spodziewać dziesiątek zarzutów od kierowania zorganizowaną grupą przestępcza poprzez porwania i wymuszenia po handel bronią. To również prawdopodobnie on zlecił zabicie 72 imigrantów, których ciała znaleziono w sierpniu zeszłego roku w San Fernando. Podróżni z Ameryki Środkowej i Południowej jechali w stronę granicy ze Stanami Zjednoczonymi, by spróbować nielegalnie ją przekroczyć. Mieli ze sobą pieniądze na opłacenie przemytników.
Odkąd Felipe Calderón wypowiedział w grudniu 2006 r. wojnę kartelom narkotykowym, w walkach między bandytami o kontrolę przerzutu narkotyków do USA i w potyczkach gangów z siłami porządkowymi zginęło 35 tys. ludzi. Północno-wschodni stan Tamaulipas od ponad roku jest polem walki między kartelem narkotykowym znad Zatoki Meksykańskiej i Los Zetas, jego dawnymi sojusznikami.