"Musimy być szczególnie ostrożni, by nie dać się wciągnąć w medialny cyrk, i poczekać, aż sprawy się wyjaśnią" – mówił francuski prawnik szefa Międzynarodowego Funduszu Walutowego Leon Lef Foster o oskarżeniach w sprawie próby gwałtu na 32-letniej pokojówce nowojorskiego hotelu. – Musimy zobaczyć, czy to prawda czy prowokacja – podkreślał, prosząc, by nie wyciągać pochopnych wniosków.
Nie budzić Bestii
Amerykańskie media przypominały jednak takie przydomki francuskiego ekonomisty, jak wielki uwodziciel czy natarczywy kobieciarz. Strauss-Kahn, który w niektórych kręgach cieszy się opinią charyzmatycznego, inteligentnego i czarującego mężczyzny, z powodu swych seksualnych podbojów miewał już jednak wcześniej poważne kłopoty. W 2008 roku MFW wszczął wewnętrzne dochodzenie, aby sprawdzić, czy nie nadużył uprawnień podczas romansu z jedną z podległych mu ekspertek. Dominique Strauss-Kahn przyznał się wówczas do romansu z Węgierką Piroską Nagy. Afera wybuchła jednak zaledwie miesiąc po głośnym upadku banku Lehman Brothers i prawdopodobnie dlatego Francuz zachował stanowisko.
Nawet kryzys finansowy nie powstrzymał jednak komentarzy w jego rodzinnym kraju. "Za kilka minut D. S. K. [Dominique Strauss-Kahn – red.] spenetruje to studio" – mówił na antenie publicznego radia France Inter komik Stéphane Guillon, gdy Strauss-Kahn zmierzał do studia. Żartował także, że związki zawodowe zażądały wprowadzenia przed rozmową "specjalnych środków bezpieczeństwa", aby "nie obudzić Bestii". "W trosce o bezpieczeństwo personelu pracownice poproszone zostały o włożenie długich, nieprześwitujących i nieseksownych ubrań" – opowiadał Guillon. Dodał, że "szefowa działu informacji powita D. S. K. w burce", a na wszelki wypadek "wszystkie ciemne zakamarki, takie jak szafy, toalety i parkingi, zostaną zamknięte".
Nie bał się słowa "gwałt"?
Żart się Bestii nie spodobał, ale był stosunkowo niegroźny. Dużo poważniejsze skutki mogły mieć oskarżenia formułowane przez młodą francuską dziennikarkę Tristane Banon. Ujawniła ona, że gdy w 2007 roku poprosiła o wywiad ze Straussem-Kahnem, zaprosił ją do tajemniczego apartamentu. – Chciał, żebym podczas wywiadu trzymała go za rękę – opowiadała Tristane Banon. Potem doszło do szarpaniny ze słynnym ekonomistą, gdy ten rozpiął jej stanik i próbował zdjąć jej dżinsy. Według relacji dziennikarki, broniąc się, policzkowała i kopała Straussa-Kahna. – Gdy walczyliśmy, użyłam słowa "gwałt", żeby go przestraszyć, ale wydawało mi się, że w ogóle go to nie przestraszyło, tak jakby był do tego przyzwyczajony. Po incydencie wysyłał mi esemesy z pytaniem: "czy ty się mnie boisz?" – tę relację Tristane Banon z jej spotkania ze słynnym Francuzem przypomniało pismo "Business Insider", specjalizujące się zazwyczaj w zgoła innej tematyce.
Tristane Banon nie wniosła wówczas zarzutów. Jej opowieść nie wywołała też we Francji wielkiej afery. Thierry Ardisson, gospodarz programu, w którym dziennikarka pierwszy raz opowiedziała o spotkaniu z D. S. K., zauważył, że zna 14 kobiet, które mówiły, że Strauss-Kahn próbował się do nich dobierać. – Myślę, że ten facet jest chory... Powinien zgłosić się na leczenie – podkreślał Ardisson. "Business Insider" cytuje też innych francuskich dziennikarzy – Sylvie Pierre-Brossolette i Jeana Quatremera – opowiadających, że Strauss-Kahn wielokrotnie stawał na granicy oskarżenia o molestowanie.