Korespondencja z Grodna
Oboje przybyli do Grodna na proces korespondenta "Gazety Wyborczej" i działacza Związku Polaków na Białorusi (ZPB) Andrzeja Poczobuta oskarżonego o zniesławienie Aleksandra Łukaszenki.
– Zostali aresztowani, gdy Borys filmował odbywającą się na placu akcję internautów, a Agnieszka robiła zdjęcia – opowiada "Rz" reporterka TVP Arleta Bojke będąca świadkiem zatrzymania kolegów. Dziennikarka podkreśla, iż zarówno Czerniawski, jak i Lichnerowicz wcześniej pokazywali pilnującym porządku na placu milicjantom ważne akredytacje dziennikarskie. – Zostali zatrzymani podczas milicyjnej łapanki na uczestników akcji – dodaje nasza rozmówczyni.
Agnieszce Lichnerowicz w areszcie zatelefonować do Polski. – Nie wiem, dlaczego mnie zatrzymali. Nie było żadnego powodu. Przywieziono tu ok. 30 osób, w tej chwili jesteśmy spisywani. Milicja była bardzo brutalna, widziałam, jak ciągnęli po ziemi młodego człowieka – powiedziała Agnieszka w krótkiej rozmowie telefonicznej ze swoją stacją. Po interwencji polskiego konsula dziennikarze zostali wypuszczeni.
Akcja internautów, w czasie której zatrzymano polskich dziennikarzy, odbyła się wczoraj we wszystkich większych miastach Białorusi. Jej uczestnicy to użytkownicy popularnych serwisów społecznościowych Vkontakte oraz Facebooka, którzy za pomocą Internetu umawiają się na flash mob, wychodząc o określonej godzinie na główny plac swojego miasta. Ta inicjatywa nosi nazwę "Rewolucja za pomocą sieci" i budzi strach u władz Białorusi. Wczoraj otoczyły one metalowymi barierkami centralny plac Mińska, aby nie dopuścić do przeprowadzenia flash mobu. W stolicy na internetową "rewolucję" zebrało się wczoraj ponad tysiąc ludzi.