Korespondencja z Rzymu

Zgodnie z narracją włoskiej lewicy, przyczyną wszelkiego zła, które spadło na Włochy od 1994 r., jest Silvio Berlusconi, który wówczas po raz pierwszy doszedł do władzy. Trudno się więc dziwić, że dziś, w obliczu głębokiego kryzysu finansów państwa, recepta włoskiej opozycji na wyjście z opresji jest równie prosta: dymisja premiera.

Od kilku miesięcy potężna lewicowa Partia Demokratyczna, chadecka Unia Centrum (UDC), populistyczna partia Włochy Wartości, jak i buntownicy, którzy opuścili Berlusconiego rok temu, zakładając swoją prawicową partię Wolność i Przyszłość (FLI), apelują o utworzenie technicznego rządu ocalenia narodowego, który zbawiłby naród, a przy okazji przygotował przyśpieszone wybory. Problem w tym, że koalicja Berlusconiego (Lud Wolności i Liga Północna) ma teraz bezpieczną większość w obu izbach parlamentu i jak każdy rząd w takiej sytuacji, zamierza sprawować władzę do kolejnych wyborów, wypadających w 2013 r.

Dotychczas opozycja, apelując do premiera, by ustąpił, twierdziła, że nie panuje on nad sytuacją i powinien złożyć urząd dla dobra Włochów, którzy – jak wynika z sondaży – już mu nie ufają. Teraz z absolutnie nową, oryginalną propozycją w wywiadzie dla dziennika włoskich biskupów „Avvenire" wystąpił prof. Rocco Buttiglione, sekretarz generalny chadeckiej UDC: „Silvio, w godzinie tego straszliwego kryzysu chodzi o ratowanie kraju. Jeśli nam pomożesz, uczynisz krok, w imię którego twoje grzechy zostaną ci odpuszczone. Jeśli nie, to każą Ci odpowiadać również za grzechy niepopełnione", by potem wyjaśnić dokładniej: „Berlusconi zrezygnuje z kierowania rządem i wszystkie toczące się przeciw niemu procesy zostaną wstrzymane". Buttiglione przypomniał, że prezydent USA Richard Nixon ustąpił z powodu udziału w skandalu Watergate, a dzięki decyzji swego następcy Geralda Forda uniknął odpowiedzialności karnej. Buttiglione wyraził nadzieję, że w razie potrzeby prezydent Włoch Giorgio Napolitano mógłby zachować się wobec Berlusconiego jak Ford wobec Nixona.

Propozycję natychmiast poparli inni politycy opozycji. Zapewniali, że jeśli premier zrezygnuje, nie będą szukać zemsty, a wymiar sprawiedliwości z pewnością zrezygnuje z zacietrzewienia, z jakim traktuje obecnie Berlusconiego. Po raz pierwszy, choć pośrednio, włoska opozycja przyznała, że sędziowie prowadzący sprawy Berlusconiego są motywowani politycznie. Przyznała również, że ma wpływ na ferowane w tych sprawach wyroki.