Demonstracja odbyła się w 55. rocznicę wybuchu węgierskiego powstania. Jej uczestnicy – głównie liberalne organizacje i lewicowi intelektualiści – skrzyknęli się na Facebooku. Pomysłodawcą była grupa "Milion podpisów za wolnością prasy", która powstała, gdy rządzący na Węgrzech Fidesz przyjął kontrowersyjną ustawę medialną.
– Przyszliśmy tu, by jeszcze raz, po 55 latach, pokazać, że walczymy o nasze prawa i o demokrację. To my, obywatele, musimy pokazać, że system nam się nie podoba – mówił do tłumów zgromadzonych przy moście Elżbiety rzecznik organizatorów Peter Juhasz.
Demonstracja odbyła się pod hasłem "Nie podoba mi się reżim". W tłumie powiewały transparenty z napisem: "Nie podoba ci się system?". Był też portet Orbana upozorowanego na Matyasa Rakosiego, sekretarza generalnego Węgierskiej Partii Komunistycznej.
Od kwietnia ubiegłego roku, gdy prawicowy Fidesz wygrał wybory parlamentarne zdobywając dwie trzecie miejsc w parlamencie, stracił już około miliona wyborców. Uczestnicy wczorajszej demonstracji wręcz wzywali do stworzenia nowej opozycji i przejęcia władzy. Zapowiedzieli, że 15 marca zorganizują swoje alternatywne wybory prezydenckie.
– Za poprzednich rządów socjalistów staliśmy z boku i patrzyliśmy jak idioci, gdy zdejmowano nam buty. Nasza bierność doprowadziła do tego, że Fidesz zdobył dwie trzecie mandatów – mówił cytowany przez Reutersa Reka Papp z Uniwersyteckiego Stowarzyszenia Studentów.