Wakhil organizował większość ataków na wojska NATO w prowincji Ghazni. Kontroluje ją polski kontyngent wojskowy, dlatego nasi żołnierze byli najczęściej nękani przez rebeliantów Mully Addula Wakhila. Wojskowe służby specjalne ustaliły też, że odpowiadał m.in. za zamach na konwój, w którym w sierpniu zginął sierż. Szymon Sitarczuk.
Terrorysta znajdował się na szczycie listy najbardziej poszukiwanych przestępców w Afganistanie tzw. JPEL (Join Priority Effects List). Od miesięcy wojskom koalicyjnym nie udało się go jednak namierzyć. Kilka dni temu informacje na temat miejsca pobytu Wakhila zdobyli oficerowie Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Na ich podstawie w nocy z piątku na sobotę operatorzy z Jednostki Wojskowej Komandosów z Lublińca zatrzymali go w jednym z jego domów. Wkroczyli do pomieszczeń gdy spał. Przy sobie miał odbezpieczoną bronią. - Nie zdążył nawet sięgnąć po nią – mówią komandosi. Wakhil był całkowicie zaskoczony. - Osoby znajdujące się na liście JPEL są specjalnie chronione i ukrywane przez rebeliantów – wyjaśnia dowódca zespołu bojowego. - Dlatego tego typu akcje poprzedzone są długimi przygotowaniami i precyzyjnym planowaniem.
Zatrzymano też ochroniarza terrorysty i jeszcze jednego wysoko postawionego w hierarchii rebelianta. – Wszystkie szczegóły przed operacją muszą być chronione. Tylko wtedy jest gwarancja sukcesu – mówią „Rz" komandosi, którzy są teraz na misji.
Żołnierzom Lublińca w operacji towarzyszyli policjanci z Oddziału Specjalnego Policji Afgańskiej a wspierali ich żołnierze Zgrupowania Bojowego Alfa i Samodzielnej Grupy Powietrzno – Szturmowej.
To kolejny duży sukces komandosów. W ubiegłym roku schwytali Mułłę Dawooda. Znajdował się na szczycie JPEL-a. Zanim został pojmany przez Polaków, kilka razy wymykał się siłom koalicji. Nasi komandosi zostali za to osiągnięcie wyróżnieni przez dowództwo ISAF.