Korespondencja z Baranowicz i Grodna
81-letnia Elżbieta Dołęga-Wrzosek, zasłużona dla odrodzenia polskości na Białorusi, całe życie ułożyła zgodnie ze słowami, które usłyszała od mamy w 1944 roku. Matka, żegnając córkę, łączniczkę Armii Krajowej, którą Niemcy zabierali ze Stołowicz pod Baranowiczami do obozu w Kołdyczewie, powiedziała: „Córeńko, pamiętaj, i to najważniejsze, żeś Polka, że masz tych dwóch chłopców, o których musisz dbać, i pamiętaj, że w naszej rodzinie wszyscy zawsze mieli dobre wykształcenie".
Pani Elżbieta spełniła testament mamy w 100 procentach. Wychodząc za mąż za Białorusina, postawiła warunek, że w domu będą rozmawiali tylko po polsku i przestrzegali polskich tradycji. Jej mąż Eugeniusz Sieliwończyk się zgodził. Ich dzieci, mimo białoruskiego pochodzenia ojca, uważają się za Polaków. Córka Teresa Sieliwończyk jest niekwestionowanym liderem społeczności polskiej w Baranowiczach. Pani Elżbieta to założycielka jednej z najlepszych na Białorusi polskich placówek oświatowych – Społecznej Szkoły Polskiej im. Tadeusza Reytana w Baranowiczach.
Jeden z chłopców, o których miała dbać, to Rysiek Wagner. Jej matka przygarnęła go w 1941 roku. Poprosił o to ojciec chłopaka, Żyd z Warszawy, który z rodziną uciekł w 1939 roku przed Niemcami do Baranowicz. Rodzina Wagnerów została zamordowana. Rysiek przez całą wojnę spał za fortepianem, gdy Niemcy pojawiali się w domu, chował się pod tapczanem. 15 lat temu Elżbieta Dołęga–Wrzosek odebrała w Izraelu przyznany jej mamie pośmiertnie za uratowanie Ryśka tytuł Sprawiedliwej wśród Narodów Świata.
Po wojnie ukończyła romanistykę i germanistykę w Instytucie Języków Obcych w Mińsku, spełniając życzenie mamy, aby zdobyła dobre wykształcenie.