Vogelsang – tak nazywać się będzie najnowszy punkt na niemieckim szlaku turystycznym po znanych miejscach związanych z historią Trzeciej Rzeszy. Udostępnianych jest coraz więcej takich miejsc, coraz więcej turystów chce je oglądać. Podobnych „atrakcji" próżno bowiem szukać gdzie indziej na świecie.
Vogelsang to kompleks budynków w malowniczej okolicy gór Eifel w Nadrenii. Mieściła się tam elitarna szkoła NS Ordensburg przygotowująca kadry dla NSDAP, SS oraz innych służb hitlerowskich. Jednym z podstawowych wykładanych tam przedmiotów była „nauka o rasach". I to jeszcze zanim uruchomiono Bełżec i zbudowano Auschwitz. Teraz kosztem 32 mln euro z kasy landowej powstanie tam atrakcyjny obiekt turystyczny. Restauracje, hotele, pawilony wystawowe z eksponatami.
Podobnie jest już od dawna w Alpach Bawarskich w Obersalzbergu, gdzie mieściła się willa Adolfa Hitlera. Wybudowany w pobliżu hotel ułatwia rzeszom turystów podziwianie krajobrazów, które oglądał Führer. Poszukujący wrażeń historycznych turyści tłoczą się w Dachau oraz odwiedzają Hofbräuhaus, słynną piwiarnię w Monachium, gdzie Hitler wygłosił pierwsze przemówienie do 2 tys. swych zwolenników i założył NSDAP.
Ludzie stoją też w kolejkach do berlińskiego muzeum Topografia Terroru, przemierzają alejki pomnika Holokaustu w stolicy i odwiedzają większość ze stu nazistowskich miejsc kaźni w całej RFN. – Mamy do czynienia z rozwijającym się w szybkim tempie procesem komercjalizacji miejsc związanych z historią narodowego socjalizmu. Prowadzi to nieuchronnie do trywializacji tragicznych wydarzeń historycznych – tłumaczy „Rz" prof. Wolfgang Wippermann z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie.
Jego zdaniem w efekcie pojęcie „niemiecka wina" przechodzi do przeszłości. Jest on przekonany, że wielu turystom nie chodzi o zrozumienie zjawisk i zapoznanie się z historią, lecz zaliczenie znanych miejsc, tak jak zalicza się zabytki architektury. Innych z kolei bawi pobyt w miejscach grozy.