W liście opublikowanym w tygodniku „Głos znad Niemna" p. o. prezesa ZPB Mieczysław Łysy pisze o zamiarze „przygotowania i przeprowadzenia wspólnego zjazdu Związku Polaków na Białorusi" w 2013 r. i wzywa „zwaśnione strony naszej organizacji do wspólnego wysiłku w celu zjednoczenia wszystkich Polaków".
Dwa związki Polaków istnieją od 2005 r. Mińsk nie uznał wówczas wyników zjazdu ZPB, na którym na prezesa została wybrana Andżelika Borys. Kierownictwo związku nie chciało przyjąć tego do wiadomości. Doszło do szturmu milicji na siedzibę organizacji w Grodnie, a władze zorganizowały zjazd, na którym wyłoniono lojalne wobec nich szefostwo ZPB. Na Borys i jej współpracowników spadły represje. W 2010 r. z funkcji prezesa zrezygnowała Borys, a w styczniu 2012 r. odszedł szef reżimowego ZPB Stanisław Siemaszko. Organizacjami kierują obecnie pełniący obowiązki prezesa – Anżelika Orechwo i Mieczysław Łysy.
Część działaczy ze związku kierowanego przez Orechwo pozytywnie wypowiada się o propozycji Łysego. – Zarówno ja, jak i wielu czołowych członków związku, w tym Andżelika Borys i Tadeusz Gawin (pierwszy prezes ZPB – red.) uważamy, że trzeba rozmawiać. Pytanie: z kim i na jakich warunkach? – mówi „Rz" były wiceprezes Józef Porzecki. Jego zdaniem kluczowe powinno być uznanie legalności zjazdu z 2005 roku. – Powinna zostać powołana wspólna grupa – dodaje.
Podobnie uważa Wiesław Kiewlak. – Dość rozłamów, musi być jedna organizacja, trzeba zrobić zjazd zjednoczeniowy oraz wybrać prezesa. I nieważne, jakie będzie mieć poglądy – podkreśla w rozmowie z „Rz". Ale wskazuje, że to niełatwa sprawa, bo nie wystarczą deklaracje – na zjednoczenie muszą naprawdę zgodzić się obie strony.
Główny problem – to pytanie, czy władze w Mińsku przystaną na demokratyczny proces zjednoczenia i przebieg zjazdu, czy nie będą chciały nimi manipulować. Nie wiadomo też, na ile Łysy działa samodzielnie, a na ile wypełnia polecenia władz.