Poprzednio szefem Jednej Rosji był Władimir Putin – obecny prezydent, a do niedawna szef rządu. Gdy został wybrany na prezydenta, zrezygnował z funkcji partyjnej i zaproponował, by partii przewodniczył były prezydent, a obecnie premier Miedwiediew. Wywołało to różne komentarze, gdyż popularność Jednej Rosji zdecydowanie spada – i ostatecznie może to się odbić na pozycji eksprezydenta.
– Objęcie funkcji szefa Jednej Rosji przez Miedwiediewa niczego nie zmieni. Dotąd był zależny od Putina i dalej od niego zależny pozostanie – powiedział „Rz" Borys Wiszniewski, politolog związany z opozycyjną partią Jabłoko. – Jedyna różnica polega na tym, że Putin nie był członkiem Jednej Rosji, a Miedwiediew do niej przystąpił – dodaje.
To była rzeczywiście niespotykana sytuacja: Władimir Putin kierował partią, nie będąc jej członkiem – choć zgodnie ze statutem szef partii ma ogromne uprawnienia, może np. blokować decyzje wszystkich (prócz zjazdu) organów partii i zawiesić dowolnego jej członka. – Faktycznie, to rzecz bez precedensu – przyznaje Wiszniewski, wskazując, że w samej Jednej Rosji były na ten temat dyskusje.
Miedwiediew złożył wniosek o przyjęcie do partii w poniedziałek, a rozpatrzono go pozytywnie już wczoraj, bez statutowego póltorarocznego okresu oczekiwania jako sympatyk.