"Rz": Widział pan propozycję Hermana Van Rompuya reformy strefy euro? Wygląda, że pana stare idee euroobligacji i większej integracji znalazły się teraz w głównym nurcie dyskusji.
Guy Verhofstadt:
W 2005 roku wyszła moja książka „Stany Zjednoczone Europy", a w 2008 kolejna publikacja o tym, że euroobligacje są niezbędnym instrumentem do rozwiązania kryzysu. Wszyscy wtedy mówili, że zwariowałem. Kilka lat później podobne pomysły przedstawia szef unijnej instytucji. I to jest w porządku. Ale mamy problem. Bo Francuz mówi: nie oddamy suwerenności, jeśli najpierw nie wykażecie trochę solidarności. A Niemiec na to: o nie, najpierw oddajcie suwerenność, a potem my wykażemy solidarność. Mam dla nich jeden komunikat: Zróbcie obie rzeczy, natychmiast. Zachowują się jak małe dzieci, z których każde mówi: Ja nie zacznę, niech on zacznie. Trzeba ich zamknąć w pokoju i nie wypuszczać, póki nie podejmą decyzji.
Proponuje pan uwspólnotowienie długu. Czy miałoby temu towarzyszyć uwspólnotowienie władzy, przesunięcie jej z poziomu narodowego na unijny?
Powinien powstać rząd strefy euro, wewnątrz Komisji Europejskiej. Powinniśmy mieć nad nim więcej demokratycznej kontroli, dlatego proponujemy udział Parlamentu Europejskiego w wyborze szefa KE i rządu strefy euro. Proponujemy też powołanie wspólnego ministra finansów. Unia polityczna to jeden z filarów propozycji. Drugi, niezbędny dziś do przezwyciężenia kryzysu to wspólny dług. I wreszcie unia bankowa. To wszystko składa się na nowy federalny model Unii Europejskiej.