Mówimy o wielkim sporze, który toczył się w XIX i XX wieku pomiędzy katolikami a zwolennikami świeckości. Tymczasem we Francji byli jeszcze protestanci. Jakie zajmowali stanowisko?
Paradoksalnie zwłaszcza liberalne skrzydło francuskiego protestantyzmu, które wówczas nadawało ton, wyjątkowo zażarcie wspierało politykę laicyzacyjną. I co ciekawe, republikanie twierdzili, że protestantyzm mieści się w pojęciu tak zwanej dobrej Francji. Jules Michelet, wielki historyk doby romantyzmu, pisał w swojej monumentalnej historii Francji, że nowa, liberalna Francja zaczęła się od reformacji.
Czy dziś nadal mamy do czynienia z dwoma francuskimi narodami?
Obawiam się, że ta druga, a właściwie pierwsza Francja, została skutecznie spacyfikowana. Widać to choćby, gdy zajrzy się do dokumentów francuskiego episkopatu. Tragiczna w skutkach dla katolicyzmu ustawa o rozdziale Kościoła od państwa z 1905 roku, która przypieczętowała proces laicyzacyjny, nie jest właściwie kwestionowana. Nie kwestionuje jej również francuska prawica. Ustami przywódcy gaullistów Jacques'a Chiraca głosi ona, że ta ustawa jest "filarem naszej republikańskiej wolności". Francuska prawica przemawia więc tym samym językiem co lewica.
To chyba nie w porządku wobec tych Francuzów, którzy oddali życie w obronie Kościoła?
Pamięć o ofiarach laicyzacji właściwie nie istnieje. Podczas hucznych obchodów stulecia wprowadzenia rozdziału Kościoła od państwa nie wspomniał o nich nawet episkopat w wydanym z tej okazji specjalnym liście.
Obecnie na arenie pojawia się trzecia Francja - muzułmańska. Czy w obliczu konfliktu z cywilizacją islamu laickość Francji stanowi jej siłę, czy też ją osłabia?
Nie ma wątpliwości, że nie da się zastosować francuskiego modelu polityki laicyzacyjnej do islamu. Była ona opracowywana i realizowana pod kątem walki z katolicyzmem, religią, która współtworzyła zachodnią cywilizację i jest jej nieodłącznym elementem. Islam jest zupełnie innym, nowym wyzwaniem, znacznie trudniejszym.
Czy to wynika z jego większej tężyzny? Muzułmanie są chyba żywiołem znacznie bardziej pewnym siebie i swoich dogmatów niż katolicy.
W swoim czasie jeden z francuskich periodyków laickich opublikował karykatury znieważające Matkę Bożą. Katolicy oczywiście siedzieli jak mysz pod miotłą. Ostro zaprotestowali natomiast muzułmanie, dla których Maryja jest matką proroka Jezusa. Z ich głosem redaktorzy pisma - choćby ze względu na własne bezpieczeństwo - musieli się liczyć.
Polityka laicka zadziałała jednak w przypadku muzułmańskich chust, których skutecznie zakazano w szkołach. Może więc jednak laicyzacja wzmocniła Zachód?
Obawiam się, że laickość, która jest przede wszystkim programem nastawionym na negację i niszczenie, nie ma nic atrakcyjnego do zaoferowania. To zaś stawia Francję na przegranej pozycji. Tym bardziej że większość jej elit, zajęta dobijaniem katolicyzmu, nie dostrzega lub nie chce dostrzegać prawdziwego zagrożenia, jakie niesie ze sobą islam.
Jaki los czeka Francję?
Nie tracę nadziei, że kiedyś Francja się przebudzi i odpowie pozytywnie na pytanie, jakie jej ponad ćwierć wieku temu zadał Jan Paweł II.
A jeżeli nie odpowie?
Patrząc na obecny stan duchowy Francuzów czy szerzej zachodnich Europejczyków, obawiam się, że tak właśnie będzie. Kiedyś toczyły się gwałtowne spory, katolicy się bronili. Dziś już tak nie jest. Niestety, perspektywa powstania Emiratu Paryskiego w ciągu kilkudziesięciu lat staje się coraz bardziej realna. Kiedyś Polska graniczyła ze światem islamu przez Dniestr, niedługo być może będzie graniczyć z nim przez Odrę.
Kwiecień 2007