Kampania wyborcza republikańskiego kandydata na prezydenta USA ma poważne problemy. Nawet współpracownicy Mitta Romneya przyznają, że jego wyjazd do Europy był fiaskiem. Krytykują go w mediach, co w kampanii oczywiście mu nie pomoże.
„Washington Post" opublikował właśnie artykuł o chaosie, jaki ma panować w kampanii Romneya w sprawach zagranicznych. Według gazety doradcy Romneya od polityki zagranicznej – a oficjalnie jest ich około 50-ciu – sami nie bardzo rozumieją, na czym ma polegać ich rola w kampanii.
- Kampania Romneya jest na autopilocie i nikt nie poprawia jej kursu – cytuje „Post" jednego z tych doradców. - Chodzi im przede wszystkim o atakowanie Obamy, a powinni się przecież skupić na przedstawieniu kandydata.
Informator gazety mówi o typowym problemie kampanii wyborczej polityka, który musi się zmierzyć z urzędującym prezydentem. Bez względu na to, czy potencjalny wyborca lubi Baracka Obamę czy nie, nie ma wątpliwości, że go zna i wiele o nim wie. Prezydent USA z założenia jest przecież jedną z najbardziej rozpoznawalnych i najszerzej opisywanych osób na świecie.
Mitt Romney jest w o wiele gorszej sytuacji – wyborcy znają oczywiście jego nazwisko, ale wielu z nich po prostu nie zna jego osiągnięć, opinii, czy stanowiska w wielu kwestiach. Polityka zagraniczna jest jedną z takich białych plam – jako biznesmen i gubernator Romney nigdy nie musiał się wypowiadać np. w sprawach Rosji czy Bliskiego Wschodu.