Gu Kailai, która stanęła przed sądem, to żona wschodzącej gwiazdy chińskiej polityki Bo Xilaia – byłego gubernatora 30-milionowego okręgu municypalnego Chongqing i murowanego kandydata do 11–osobowego politbiura de facto rządzącego krajem. Prokurator oskarża ją o zamordowanie brytyjskiego biznesmena Neila Heywooda, który pomagał w interesach wpływowej chińskiej rodzinie. Początkowo władze przekonywały, że Brytyjczyk zapił się na śmierć. Nie przeprowadziły autopsji, a jego ciało poddano kremacji.
Jednak w lutym tego roku lokalny szef policji i zaufany człowiek Bo Xilaia ujawnił, że Brytyjczyk został otruty przez panią Gu i jej pomocnika w związku z nieporozumieniami na tle biznesowym. Podczas pierwszego dnia procesu podejrzana nie zaprzeczyła zarzutom. Z informacji pochodzących z sali sądowej wynika, że otruła Heywooda, bo miał stanowić zagrożenie dla jej 24-letniego syna. Nie ujawniono, o jakie zagrożenie miało chodzić.
– Kiedy Heywood był pijany i poprosił o wodę, Gu wlała mu do ust truciznę, którą dostarczył jej pomocnik – powiedział dziennikarzom wiceprzewodniczący sądu Tang Yigan. Obojgu oskarżonym grozi kara śmierci. Chociaż w tego typu sprawach wyroki w Chinach zapadają już po jednym dniu, tym razem rozprawa ma potrwać dłużej.
Skandal stanowi spore wyzwanie dla chińskich komunistów, którzy przygotowują się do przeprowadzanej co dekadę zmiany na szczytach władzy. Na salę sądową wpuszczono dwóch przedstawicieli brytyjskiej ambasady, ale tradycyjnie nie zezwolono na obecność mediów. Informacje o rozpoczęciu procesu nie pojawiły się w głównych wiadomościach telewizji CCTV. Chińska cenzura wyjątkowo szybko usuwa wszelkie komentarze pojawiające się w Internecie. A dwóch zwolenników Bo Xilaia demonstrujących przed sądem zostało błyskawicznie zatrzymanych.
Proces może być kłopotliwy, ale jednocześnie jest dobrą okazją do pozbycia się charyzmatycznego Bo Xilaia. Niezwykle popularny w swoim okręgu polityk wywołał popłoch wśród partyjnych przywódców odwoływaniem się do retoryki Mao Zedonga, który w czasie rewolucji kulturalnej pozbył się niemal wszystkich swoich bliskich towarzyszy, wywołał w kraju anarchię i stworzył kult jednostki. Zdaniem analityków Bo, którego pozbawiono już wszystkich stanowisk, mógł zagrozić wypracowywanemu przez kilka dekad status quo we władzach najludniejszego kraju świata.