– Nie mieliśmy możliwości zorganizowania tego wydarzenia z poszanowaniem zasady wolności słowa – oświadczył wczoraj rzecznik Hermana Van Rompuya, przewodniczącego Rady Europejskiej. Również rzeczniczka Komisji Europejskiej podkreśliła, że nie dało się uzgodnić warunków wspólnej konferencji prasowej trzech przywódców. Tradycyjnie szczyty UE z krajami trzecimi odbywają się w trójkącie Rada UE, Komisja i premier lub prezydent kraju trzeciego. Po każdym z nich następuje konferencja prasowa. Tym razem warunki stawiane przez stronę chińską uniemożliwiły wspólny występ przed kamerami Hermana Van Rompuya, Jose Barroso oraz premiera Wena Jiabao.
Problemy z obsługą prasową szczytu UE–Chiny miały miejsce również w ubiegłym roku. Wtedy co prawda konferencję prasową zorganizowano, ale w ostatniej chwili strona chińska zrezygnowała z uczestnictwa w obawie przed niewygodnymi pytaniami.
Tym razem Chińczycy chcieli się zabezpieczyć, żądając przeniesienia briefingu do mniejszej sali. Umożliwiłoby to wejście zaledwie 50 dziennikarzom. Co więcej, Chiny nalegały, żeby połowę listy wskazała strona chińska, a połowę strona unijna. Mieliby wtedy kontrolę nad połową sali. Obawiając się jednak dopuszczenia przez stronę unijną dziennikarzy chińskiej diaspory, krytycznych wobec reżimu komunistycznego, Pekin dodatkowo zażyczył sobie wglądu w listę dziennikarzy ze strony unijnej oraz prawa do zawetowania udziału niewygodnych dla nich osób. W tym momencie służby prasowe Rady UE, które przez kilka dni w dobrej wierze negocjowały z organizacją dziennikarską zasady zorganizowania tego wydarzenia, zdecydowały się na rezygnację z konferencji prasowej.
Chiński premier to niejedyny przywódca kraju partnerskiego UE, który ma problemy z poszanowaniem zasady wolności słowa. Ale nikt inny nie boi się tak bardzo niewygodnych pytań. Władimir Putin, gdy sprawował poprzedni mandat prezydenta, wielokrotnie brał udział w szczytach UE–Rosja i nigdy nie unikał trudnych pytań. Wręcz przeciwnie – krytykę wobec Rosji za nieprzestrzeganie praw człowieka wykorzystywał do atakowania UE.
Na przykład za dyskryminację mniejszości rosyjskiej w krajach bałtyckich. Jeszcze inaczej problem niewygodnych pytań rozwiązuje amerykański prezydent. Na szczycie NATO w Lizbonie w 2010 roku Barack Obama na konferencji prasowej wyciągnął kartkę, z której po kolei odczytywał nazwiska amerykańskich dziennikarzy. Nie patrząc na chętnych zgłaszających się z sali.