Zniesienie zakazu sprzedaży broni, które pozwoliłoby na wzmocnienie sił syryjskiej opozycji zbrojnej, jest przedmiotem dyskusji państw unijnych już od kilku tygodni. Dotychczas za taką decyzją opowiadały się jedynie Wielka Brytania i Francja.
Większość państw unijnych waha się w tej kwestii, ostatnio jednak do zgody na sprzedaż broni rebeliantom zaczyna się także przychylać Berlin. Szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle powiedział, że jego kraj nie będzie oponował, jeśli inni członkowie UE zdecydują o dozbrajaniu syryjskiej opozycji. Wcześniej o wznowieniu dostaw sprzętu „nieprzeznaczonego bezpośrednio do działań ofensywnych" poinformowali przedstawiciele Białego Domu.
Do zniesienia embarga na broń namawiał swoich europejskich kolegów brytyjski minister spraw zagranicznych William Hague podczas spotkania unijnych szefów dyplomacji w Luksemburgu.
Jego zdaniem decyzję taką powinny przyspieszyć doniesienia o brutalności sił reżimu Asada. Ilustracją jego słów stała się najnowsza informacja o rzezi dokonanej przez wojsko na przedmieściu Damaszku. W dzielnicy Jdaiet al-Fadl żołnierze zamordowali 85 osób, głównie kobiety i dzieci.
Jeśli nie uda się osiągnąć jednomyślności odnośnie do zniesienia embarga, wówczas jedyną opcją pozostanie nieprzedłużanie obecnie obowiązującego zakazu, którego ważność wygasa w maju. W takiej sytuacji każde państwo podejmowałoby decyzje samodzielnie, a to rozwiązałoby ręce Brytyjczykom i Francuzom.