Protesty w Turcji to jeszcze nie rewolucja

W Stambule policja znów rozpędza demonstrantów, a tureckie protesty rozszerzają się na kilka kolejnych miast.

Aktualizacja: 03.06.2013 17:16 Publikacja: 03.06.2013 16:56

Protesty w Turcji to jeszcze nie rewolucja

Foto: AFP

Tym razem funkcjonariusze interweniowali, gdy około tysiącosobowa grupa demonstrujących dotarł w pobliże zamkniętego dla ruchu placu Kizilay. Demonstracje rozpoczęły się od protestów przeciwko likwidacji jednego z niewielu stambulskich parków (park Gezi w dzielnicy Taksim)  i wycince ostatnich drzew. Władze miasta przy poparciu premiera Recepa Tayyipa Erdogana chciały tam zbudować centrum handlowe (a także – jak się później okazało – meczet).

W istocie nie chodzi jedynie o plany architektoniczne, które zdaniem liberalnej inteligencji tureckiej są jedynie dowodem arogancji władzy (większość budowli proponowanych w Taksim, podobnie jak nowy most  nad Bosforem krytykowanych jest przez architektów jako przykład złego smaku i chybionej koncepcji urbanistycznej). Wielkomiejska inteligencja i zwolennicy idei republikańskich uważają, że premier i jego Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) w istocie wprowadzają do Turcji tylnymi drzwiami rządy autorytarne oparte na ideologii islamskiej.

Już wcześniej sprzeciw budziły takie inicjatywy władzy jak ograniczenie prawa do aborcji, wprowadzanie treści religijnych do nauczania w szkołach i zgoda na noszenie przez kobiety islamskich chust zakrywających włosy. Ostatnio władze wprowadziły zakaz sprzedaży alkoholu w godzinach wieczornych i nocnych oraz zakaz reklamy napojów alkoholowych.

Miejsce wybuchu zamieszek nie jest przypadkowe - okolice placu Taksim od co najmniej dwóch dekad uchodzą za najbardziej dynamiczny dystrykt Stambułu. To rejon nowoczesnych biurowców, sklepów i lokali w stylu zachodnim będących ulubionym miejscem spotkań młodej inteligencji. Próby przebudowy w tym obszarze traktowane są jako symboliczne zawłaszczenie oazy nowoczesności przez władze.

Premier najwyraźniej wciąż nie traktuje rozruchów jako poważnego zagrożenia – nawet mimo ich masowości i rozlewania się na inne duże miasta tureckie (Izmir, Adana, Gaziantep). Nie odwołał swojej wizyty w Maroku, a przed odlotem oskarżył „elementy radykalne" o destabilizowanie sytuacji w kraju.

Policja próbuje brutalnie spacyfikować protesty przy użyciu armatek wodnych, pałek i gazu łzawiącego. Według nieoficjalnych danych do poniedziałkowego popołudnia zatrzymano ok. 2 tys. osób. Jest też kilkuset rannych, których opatruje się w tymczasowych punktach ambulatoryjnych organizowanych przez demonstrantów. W poniedziałek doniesiono też o pierwszej ofierze śmiertelnej – 20-letni student został potrącony przez samochód.

Obecne protesty przypominają w dużym stopniu wystąpienia Greków na ateńskim placu Syntagma, jednak nazywanie wystąpień w Stambule „turecką wiosną" jest na razie przesadzone. Demonstracje są rzeczywiście masowe i mają gwałtowny przebieg, jednak na razie to przede wszystkim bunt wielkomiejskiej inteligencji zaniepokojonej konserwatywnym radykalizmem AKP.

Prawdziwej „tureckiej rewolucji" nie będzie bez udziału mieszkańców prowincji i robotników – notabene dobrze zorganizowanych w silnych związkach zawodowych. Na razie jednak obserwują oni wypadki z dystansu, a badania sondażowe wykazują że raczej popierają kierunek przyjęty przez rząd.

Zasadniczy wpływ na obrót spraw mogłoby mieć opowiedzenie się wojska po stronie demonstrantów, co jest o tyle prawdopodobne, że AKP zredukowała wielkie niegdyś wpływy generalicji, a kilku wysokich rangą wojskowych (w tym potężny niegdyś admirał Ozden Ornek) stanęło przed sadem za rzekome spiskowanie. Na razie jednak wojsko zachowuje neutralność i trudno przewidzieć jak zachowa się w razie dalszego rozszerzenia się protestów.

Tym razem funkcjonariusze interweniowali, gdy około tysiącosobowa grupa demonstrujących dotarł w pobliże zamkniętego dla ruchu placu Kizilay. Demonstracje rozpoczęły się od protestów przeciwko likwidacji jednego z niewielu stambulskich parków (park Gezi w dzielnicy Taksim)  i wycince ostatnich drzew. Władze miasta przy poparciu premiera Recepa Tayyipa Erdogana chciały tam zbudować centrum handlowe (a także – jak się później okazało – meczet).

W istocie nie chodzi jedynie o plany architektoniczne, które zdaniem liberalnej inteligencji tureckiej są jedynie dowodem arogancji władzy (większość budowli proponowanych w Taksim, podobnie jak nowy most  nad Bosforem krytykowanych jest przez architektów jako przykład złego smaku i chybionej koncepcji urbanistycznej). Wielkomiejska inteligencja i zwolennicy idei republikańskich uważają, że premier i jego Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) w istocie wprowadzają do Turcji tylnymi drzwiami rządy autorytarne oparte na ideologii islamskiej.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021