Po ogłoszeniu na początku września przez rumuńską prokuraturę, że postawi ona w stan oskarżenia Alexandru Visinescu byłego dyrektora ciężkiego więzienia w Ramnicu Sarat żyjący jeszcze byli więźniowie i ofiary komunistycznych prześladowań nabrali przekonania, że na ławie oskarżonych zasiądą kolejni oprawcy zwani w Rumunii potocznie „komunistycznymi siepaczami".
Rzeczywiście Andrei Muraru, dyrektor instytutu IICCMER (odpowiednik polskiego IPN) potwierdził, że wystąpi z kolejnymi oskarżeniami. Instytut posiada informacje na temat najcięższych zbrodni popełnionych przez 35 dawnych funkcjonariuszy milicji, policji politycznej (Securitate), wojskowych i funkcjonariuszy więziennictwa odpowiedzialnych za zbrodnie (w Rumunii w wyniku komunistycznych prześladowań w latach 1945-1989 zmarło lub zaginęło bez wieści od 100 do nawet 120 tys. osób).
W środę Muraru przekazał prokuraturze generalnej wniosek o wszczęcie postępowania przeciwko 85-letniemu Ionowi Ficiorowi, komendantowi „obozu śmierci" dla przeciwników reżimu komunistycznego w latach 1958-1963. Przez obóz, który działał obok miejscowości Periprava w delcie Dunaju przeszło ok. 2000 więźniów. 103 z nich nie przeżyło fatalnych warunków, katorżniczej pracy i znęcania się nad nimi przez strażników.
IICCMER posiada zeznania 21 byłych więźniów, którzy potwierdzili, że komendant obozu osobiście bił swoje ofiary i wprowadził reżim obliczony na eksterminację. Śledczy z IICCMER rozpoczęli też prace ekshumacyjne w Peripravie. Odnaleźli szkielety ofiar, które zostały pochowane bez trumien, a nawet bez odzieży w zbiorowym grobie
Andrei Muraru złożył wniosek o odebranie Ficiorowi paszportu, bowiem istnieje ryzyko, że może on spróbować uciec do USA gdzie mieszka jego syn. Jest to o tyle prawdopodobne, że były komendant nie wyraził żadnej skruchy, bowiem uważa, że w obozie trzymani byli członkowie faszystowskiej Żelaznej Gwardii, którzy zasłużyli na karę. Odrzuca oskarżenia, twierdząc że w czasie, gdy kierował obozem zmarły tylko trzy osoby i to „z przyczyn naturalnych".