Przedterminowe wybory parlamentarne w Czechach zostały rozpisane, by zakończyć wreszcie permanentny kryzys polityczny. Okazało się jednak, że z punktu widzenia stabilności rządów werdykt wyborców jest tym razem najgorszy z możliwych.
Czeska Partia Socjaldemokratyczna (ČSSD) pod wodzą Buhuslava Sobotki, której wróżono triumf i utworzenie rządu (przy cichym wsparciu komunistów), odniosła w istocie pyrrusowe zwycięstwo.
Zdobywając 20,5 proc. głosów, socjaldemokraci zakończyli wyborczy wyścig na pierwszym miejscu, ale i tak nie będą w stanie utworzyć popieranego przez parlamentarną większość rządu. Cała lewica razem wzięta dysponuje zaledwie 88 mandatami w 200-osobowej Izbie.
W kierownictwie ČSSD w niedzielę pojawiły się nawet głosy, że Sobotka jako odpowiedzialny za słaby wynik powinien ustąpić z funkcji.
Sukces miliardera
W tej sytuacji rozgrywającym okaże się bez wątpienia Andrej Babiš, jeden z najbogatszych obywateli Czech (z pochodzenia Słowak) i twórca Partii Niezadowolonych Obywateli „Tak" (Ano). To prawicowo-populistyczne ugrupowanie antyestablishmentowego buntu osiągnęło drugi wynik wyborczy (18,6 proc.), niewiele ustępując zwycięzcom. W ten sposób założona zaledwie dwa lata temu partia urosła do roli drugiej siły politycznej Czech.