Jacob Zuma - prezydent albo król

Prezydent RPA znalazł się w ogniu krytyki za urzędowanie w stylu plemiennego władcy i szastanie pieniędzmi podatników.

Aktualizacja: 21.12.2013 21:39 Publikacja: 21.12.2013 15:46

Jacob Zuma

Jacob Zuma

Foto: Wikipedia Creative Commons Attribution-ShareAlike 3.0

Podczas uroczystości żałobnych Nelsona Mandeli na wielkich telebimach stadionu w Soweto powoli przesuwały się sylwetki przywódców południowych Afrykańczyków. Na widok kolejnych twarzy zebrani bili brawa i wznosili okrzyki uznania. Gdy jednak na ekranie pokazał się ostatni slajd ukazujący obecnego prezydenta Jacoba Zumę rozległy się okrzyki dezaprobaty i głośne buczenie.

Obraźliwe wybuczenie prezydenta na oczach przywódców całego świata pokazało tylko to, o czym w RPA wiadomo od dawna: następca Mandeli nie jest ulubieńcem obywateli. Nawet sondaż przeprowadzony niedawno wśród aktywistów Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC), partii rządzącej z której wywodzi się Zuma wykazał, że za jego odwołaniem opowiada się 51 proc. partyjnych aktywistów, a 42 proc. uważa że odpowiada on za nadużycia finansowe i trwonienie pieniędzy podatników.

Trzeba przyznać, że prezydent mocno zapracował na powszechną niechęć wyborców od czasu objęcia urzędu w 2009 r. Wielu Afrykanów z niechęcią obserwowało jak mimo piastowania funkcji głowy najsilniejszego państwa Afryki nadal zachowywał się jak plemienny kacyk. To, że ubrany w tradycyjny strój wojownika tańczył wymachując tarczą i włócznią to element tradycji, przeciw której nikt nic nie ma. Natomiast powszechnie krytykowane jest utrzymywanie prawdziwego dworu oraz wielożeństwo i ostentacyjna rozwiązłość seksualna 72-letniego prezydenta. Głowa państwa ma oficjalnie cztery żony i 21 dzieci (miał jeszcze dwie inne żony; jedna z nich popełniła samobójstwo). Ludzie z jego otoczenia wypominają mu także liczne kochanki, choć w tradycyjnych, wiejskich regionach południowej Afryki jurność wodza uznawana jest za przymiot władcy.

Najwięcej krytyki wywołuje jednak otaczanie się ziomkami ze stanu KwaZulu-Natal i szastanie publicznymi pieniędzmi, co szczególnie kłuje w oczy w rodzinnej miejscowości Zumy, Nkandli. Przeciwnicy polityczni Zumy udowadniają, że na jego życzenie w zapyziałą wioskę wpompowano do tej pory astronomiczna kwotę 20 mln dolarów.

We wsi zbudowano kilkanaście luksusowych rezydencji dla prezydenta i jego najbliższych krewnych, specjalnie elektronicznie zabezpieczone ogrodzenia dla bydła należącego do rodziny. Osiedle luksusu ma własne centrum handlowe (należące do jednej z żon prezydenta) i olbrzymi basen. Całą dobę Nkandla chroniona jest przez służby specjalne.

Gdy sprawa rodzinnej wsi prezydenta zaczęła wywoływać ogólnokrajowy skandal jego służby informacyjne podjęły kontratak. Wszelkie wydatki tłumaczone są względami bezpieczeństwa i zagrożeniem terrorystycznym. Nawet wielki basen nie jest basenem pływackim, lecz "zbiornikiem przeciwpożarowym", a specjalne ogrodzenia korrali dla bydła i drobiu "mają zabezpieczać przed wtargnięciem osobników planujących akcje terrorystyczne". Te same względy zmusiły służby prezydenckie do zbudowania willi dla rodziny Zumy w formie małych fortec zdolnych do odparcia ataku wojskowego.

Przywódczyni opozycji parlamentarnej Lindiwe Mazibuko nazwała te wyjaśnienia "rozpaczliwie śmiesznym tłumaczeniem" i zażądała oficjalnych wyliczeń wydatków urzędu prezydenta. Ferial Haffajee, redaktor naczelny tygodnika City Press ocenia, że wydatki na bezpieczeństwo rezydencji Zumy wystarczyłyby na utrzymanie kontyngentu RPA na zagranicznej misji, np. w Afganistanie.

Problemu Nkandli nie da się łatwo zamieść pod dywan. W styczniu swój raport na temat wydatków na "Projekt Prestiż A" - jak nazwano wyrzucenie milionów dolarów na wodzowskie fantazje Zumy - ma ogłosić urząd rzecznika praw obywatelskich RPA. Już teraz wiadomo, że jego wnioski mocno odbiegają od tego co twierdzą czołowi działacze ANC i może to wywołać nowy skandal polityczny.

Tymczasem Komunistyczna Partia Południowej Afryki (koalicjant ANC) ma swoje rozwiązanie sprawy: żąda zdemaskowania i ukarania osób buczących podczas uroczystości żałobnych za obrazę głowy państwa i kompromitację kraju na arenie międzynarodowej.

Podczas uroczystości żałobnych Nelsona Mandeli na wielkich telebimach stadionu w Soweto powoli przesuwały się sylwetki przywódców południowych Afrykańczyków. Na widok kolejnych twarzy zebrani bili brawa i wznosili okrzyki uznania. Gdy jednak na ekranie pokazał się ostatni slajd ukazujący obecnego prezydenta Jacoba Zumę rozległy się okrzyki dezaprobaty i głośne buczenie.

Obraźliwe wybuczenie prezydenta na oczach przywódców całego świata pokazało tylko to, o czym w RPA wiadomo od dawna: następca Mandeli nie jest ulubieńcem obywateli. Nawet sondaż przeprowadzony niedawno wśród aktywistów Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC), partii rządzącej z której wywodzi się Zuma wykazał, że za jego odwołaniem opowiada się 51 proc. partyjnych aktywistów, a 42 proc. uważa że odpowiada on za nadużycia finansowe i trwonienie pieniędzy podatników.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1165
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1164
Świat
Swiatłana Cichanouska: Jesteśmy otwarci na dialog z reżimem Łukaszenki
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1162
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1161
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne