Podczas uroczystości żałobnych Nelsona Mandeli na wielkich telebimach stadionu w Soweto powoli przesuwały się sylwetki przywódców południowych Afrykańczyków. Na widok kolejnych twarzy zebrani bili brawa i wznosili okrzyki uznania. Gdy jednak na ekranie pokazał się ostatni slajd ukazujący obecnego prezydenta Jacoba Zumę rozległy się okrzyki dezaprobaty i głośne buczenie.
Obraźliwe wybuczenie prezydenta na oczach przywódców całego świata pokazało tylko to, o czym w RPA wiadomo od dawna: następca Mandeli nie jest ulubieńcem obywateli. Nawet sondaż przeprowadzony niedawno wśród aktywistów Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC), partii rządzącej z której wywodzi się Zuma wykazał, że za jego odwołaniem opowiada się 51 proc. partyjnych aktywistów, a 42 proc. uważa że odpowiada on za nadużycia finansowe i trwonienie pieniędzy podatników.
Trzeba przyznać, że prezydent mocno zapracował na powszechną niechęć wyborców od czasu objęcia urzędu w 2009 r. Wielu Afrykanów z niechęcią obserwowało jak mimo piastowania funkcji głowy najsilniejszego państwa Afryki nadal zachowywał się jak plemienny kacyk. To, że ubrany w tradycyjny strój wojownika tańczył wymachując tarczą i włócznią to element tradycji, przeciw której nikt nic nie ma. Natomiast powszechnie krytykowane jest utrzymywanie prawdziwego dworu oraz wielożeństwo i ostentacyjna rozwiązłość seksualna 72-letniego prezydenta. Głowa państwa ma oficjalnie cztery żony i 21 dzieci (miał jeszcze dwie inne żony; jedna z nich popełniła samobójstwo). Ludzie z jego otoczenia wypominają mu także liczne kochanki, choć w tradycyjnych, wiejskich regionach południowej Afryki jurność wodza uznawana jest za przymiot władcy.
Najwięcej krytyki wywołuje jednak otaczanie się ziomkami ze stanu KwaZulu-Natal i szastanie publicznymi pieniędzmi, co szczególnie kłuje w oczy w rodzinnej miejscowości Zumy, Nkandli. Przeciwnicy polityczni Zumy udowadniają, że na jego życzenie w zapyziałą wioskę wpompowano do tej pory astronomiczna kwotę 20 mln dolarów.
We wsi zbudowano kilkanaście luksusowych rezydencji dla prezydenta i jego najbliższych krewnych, specjalnie elektronicznie zabezpieczone ogrodzenia dla bydła należącego do rodziny. Osiedle luksusu ma własne centrum handlowe (należące do jednej z żon prezydenta) i olbrzymi basen. Całą dobę Nkandla chroniona jest przez służby specjalne.