Widmo powtórki z Rwandy

Konflikt w Republice Środkowoafrykańskiej niebezpiecznie zmienia się w wojnę religijno-etniczną.

Publikacja: 02.01.2014 04:00

Republika Środkowoafrykańska

Republika Środkowoafrykańska

Foto: AFP

Doniesienia z ogarniętego konfliktem kraju mówią o coraz częstszych przypadkach okrucieństw i zabójstw. W samej stolicy Bangui zamordowano w ostatnich dniach kilkanaścioro dzieci. Kilkorgu odrąbano głowy, wcześniej poddając torturom. Jak informują przedstawiciele ONZ, były to „akty odwetu na przeciwnej grupie". Wobec wzajemnych oskarżeń nikt nie jest w stanie rozsądzić, która z wrogich grup religijnych – muzułmanie czy chrześcijanie – odpowiada za te akty bestialstwa.

Liczbę zabitych w samej stolicy szacuje się już na ponad tysiąc osób. W mieście w ostatnich kilku dniach wciąż słychać kanonadę z broni ręcznej i ostrzał artyleryjski. ONZ podaje, że z domów uciekło 370 tys. ludzi, czyli połowa mieszkańców Bangui. O sytuacji na prowincji wiadomo znacznie mniej. Ciągle docierają informacje o starciach w Bouca i Bossagoa, jednak z powodu ogólnego chaosu są one trudne do zweryfikowania.

Wiadomo jednak o masowych ucieczkach przed walkami (szacunki mówią o 750 tys. osób w kraju liczącym 4,6 mln mieszkańców). Coraz większym problemem jest zaopatrzenie w żywność. Pomoc niesie FAO, agenda ONZ ds. wyżywienia, jednak problemem jest brak pieniędzy (na razie międzynarodowi sponsorzy przekazali niespełna 5 mln dolarów z potrzebnych 61 mln). Kolejnym problemem staje się brak środków transportu i grabieże.

Obie strony konfliktu werbują  do krwawych walk chłopców   w wieku 12-13 lat

Powtarzają się informacje o werbowaniu (lub zmuszaniu do udziału w walkach) nawet 12-, 13-letnich dzieci. Walczą one zarówno po stronie muzułmańskich rebeliantów z ruchu Seleka, jak i chrześcijańskich grup zbrojnych „anti-balaka" (antymaczetowcy). Liczbę małoletnich chłopców pod bronią w RŚ ocenia się już na 6–7 tysięcy. To właśnie im przypisywana jest odpowiedzialność za szczególne okrucieństwo w czasie napadów na bezbronnych cywilów.

Tysiące ludzi usiłują wydostać się z ogarniętego konfliktem kraju, jednak możliwości ewakuacji są bardzo ograniczone. Dramatyczna sytuacja panuje na lotnisku Mpoko w Bangui. W sylwestra przebywający tam ludzie zorganizowali demonstracje, domagając się pomocy od władz albo od organizacji międzynarodowych. W ostatnich dniach grudnia przybywały tam całe rodziny, spodziewając się możliwości opuszczenia RŚ, jednak z powodu odwołania większości lotów ludzie ci znaleźli się w pułapce, wegetując w tymczasowym obozowisku, bez żywności i wody. Z powodu ostrzału artyleryjskiego na lądowanie nie zdecydowały się we wtorek samoloty Air France i dostarczające pomoc samoloty ONZ.

Na razie sytuacji nie są w stanie opanować ani komandosi francuscy, których w Republice Środkowoafrykańskiej jest 1600, ani przysłani im na pomoc żołnierze z misji Unii Afrykańskiej (ok. 4 tys.). Zagraniczne siły, zbyt mało liczne, by podejmować akcje zaczepne, ograniczają się do ochrony najważniejszych obiektów i obozów uchodźców.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1184
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1183
Świat
Trump podarował Putinowi czas potrzebny na froncie
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1182
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1181