Doniesienia z ogarniętego konfliktem kraju mówią o coraz częstszych przypadkach okrucieństw i zabójstw. W samej stolicy Bangui zamordowano w ostatnich dniach kilkanaścioro dzieci. Kilkorgu odrąbano głowy, wcześniej poddając torturom. Jak informują przedstawiciele ONZ, były to „akty odwetu na przeciwnej grupie". Wobec wzajemnych oskarżeń nikt nie jest w stanie rozsądzić, która z wrogich grup religijnych – muzułmanie czy chrześcijanie – odpowiada za te akty bestialstwa.
Liczbę zabitych w samej stolicy szacuje się już na ponad tysiąc osób. W mieście w ostatnich kilku dniach wciąż słychać kanonadę z broni ręcznej i ostrzał artyleryjski. ONZ podaje, że z domów uciekło 370 tys. ludzi, czyli połowa mieszkańców Bangui. O sytuacji na prowincji wiadomo znacznie mniej. Ciągle docierają informacje o starciach w Bouca i Bossagoa, jednak z powodu ogólnego chaosu są one trudne do zweryfikowania.
Wiadomo jednak o masowych ucieczkach przed walkami (szacunki mówią o 750 tys. osób w kraju liczącym 4,6 mln mieszkańców). Coraz większym problemem jest zaopatrzenie w żywność. Pomoc niesie FAO, agenda ONZ ds. wyżywienia, jednak problemem jest brak pieniędzy (na razie międzynarodowi sponsorzy przekazali niespełna 5 mln dolarów z potrzebnych 61 mln). Kolejnym problemem staje się brak środków transportu i grabieże.
Obie strony konfliktu werbują do krwawych walk chłopców w wieku 12-13 lat
Powtarzają się informacje o werbowaniu (lub zmuszaniu do udziału w walkach) nawet 12-, 13-letnich dzieci. Walczą one zarówno po stronie muzułmańskich rebeliantów z ruchu Seleka, jak i chrześcijańskich grup zbrojnych „anti-balaka" (antymaczetowcy). Liczbę małoletnich chłopców pod bronią w RŚ ocenia się już na 6–7 tysięcy. To właśnie im przypisywana jest odpowiedzialność za szczególne okrucieństwo w czasie napadów na bezbronnych cywilów.