Korespondencja ?z Brukseli
W Brukseli odbył się dzisiaj szczyt UE-Rosja, który tym razem był poświęcony przede wszystkim relacjom ze wschodnimi sąsiadami UE. – Dyskusja była szczera i otwarta – relacjonował Herman Van Rompuy, przewodniczący Rady Europejskiej. Unijni liderzy próbowali przekonać Putina, że korzyści jednego regionu nie muszą oznaczać strat dla innego. I że umowa stowarzyszeniowa UE z Ukrainą, a w perspektywie z Mołdawią i Gruzją, nie oznacza straty dla Rosji.
– Wszyscy odniosą z tego korzyści. Rosyjskie przedsiębiorstwa są świetnie ulokowane, żeby na tym zyskać – powiedział Van Rompuy. I podkreślił, że Rosja musi respektować suwerenne prawa innych krajów do decydowania o swojej przyszłości. Żeby przekonać Putina o tym, że wolny handel Ukrainy z UE nie oznacza szkody dla Rosji, zgodzono się dzisiaj na powołanie eksperckiego zespołu, który ma w najbliższym czasie omówić skutki umów stowarzyszeniowych podpisywanych przez kraje Partnerstwa Wschodniego z UE dla gospodarki rosyjskiej.
Rosyjski prezydent wyrażał się dzisiaj powściągliwie: nie oskarżał Unii o ingerowanie w sytuację na Ukrainie, nie groził Ukrainie konsekwencjami w razie zmiany ekipy politycznej. Dwukrotnie podkreślił, że dotychczasowa oferta Rosji – 15 mld dolarów pożyczki dla Ukrainy i obniżka cen gazu – pozostaje na stole, nawet jeśli zmieni się rząd. Przypomniał, że konstruktywnie współpracował z rządem Julii Tymoszenko. – To jest oferta dla ludzi Ukrainy, a nie dla rządu – powiedział Putin. Zaznaczył jednak, że 15 mld dol. to duża suma dla Rosji i musi mieć ona pewność, że Ukraina pieniądze zwróci. A płatności gazowe muszą być regulowane, bo bez tego Gazprom nie będzie miał pieniędzy na zaplanowane inwestycje. – A właśnie się dowiedziałem, że Ukraina prosi o przesunięcie płatności wyliczonych już według zredukowanych cen – wspomniał prezydent.
Moskwa nie rezygnuje jednak z sugestii, że umowa Ukrainy z UE może przynieść szkody Ukrainie w relacjach z Rosją. Putin powiedział, że Rosja nie zachowa preferencyjnego dostępu Ukrainy do swojego rynku w takiej sytuacji. Wskazał na możliwe bariery dla przemysłu motoryzacyjnego czy też dla ukraińskiej żywności sprzedawanej w Rosji, podając jako pretekst normy sanitarne.