Otwarty list Dylan Farrow opublikował w weekend dziennik „New York Times". 28-letnia dziś córka reżysera pisze w nim o incydencie, do jakiego doszło podobno 20 lat temu. Twierdzi, że Woody Allen miał zaprowadzić ją na poddasze ich domu w Connecticut. Kazał położyć się jej na brzuchu.
Do napaści seksualnej doszło – jak utrzymuje – gdy bawiła się elektryczną kolejką. Potem ojciec przekonywał dziecko, aby zachowało w sekrecie „słodką tajemnicę". „W czasie gdy »to« robił, szeptał do mnie, że jestem grzeczną dziewczynką, że to nasza tajemnica, i obiecał zabrać mnie do Paryża, gdzie miałam zostać gwiazdą filmową – pisze Farrow. – Pamiętam, że wpatrywałam się w ten pociąg, kiedy jeździł w kółko po poddaszu. Do dziś nie mogę patrzeć na miniaturowe pociągi". Dylan nie wyjaśniła jednak dokładnie, co jej wtedy zrobił Woody Allen.
List stał się sensacją weekendu, ale niewielu celebrytów skomentowało wynurzenia Dylan. Oskarżenia nie są nowe i ciągną się za reżyserem od wielu lat. Jego obrońcy przypominają, że kilkanaście lat temu Allenowi nie przedstawiono żadnych zarzutów.
Krytycy twierdzą jednak, że sprawę udało się zamieść pod dywan. Kontrowersje wywołały wówczas słowa stanowego prokuratora z powiatu Litchfield Franka S. Maco, że istniały „prawdopodobne powody" do przedstawienia Allenowi zarzutów, ale nie zdecydowano się na ten krok, m.in. po to, aby chronić dziecko. Dylan Farrow przyznała, że fakt, iż jej przybranego ojca nie ukarano za to, co zrobił, pozostał dla niej na zawsze problemem.
„Odkąd tylko pamiętam, mój ojciec robił ze mną rzeczy, które mi się nie podobały. Dochodziło do tego często, regularnie. Sprytnie ukrywał wszystko przed mamą. Nie podobało mi się, gdy musiałam z nim wchodzić do łóżka, gdy był tylko w bieliźnie. Nie podobało mi się, że często zabierał mnie od mamy, rodzeństwa i przyjaciół, żebym była z nim. Nie lubiłam, jak mi wsadzał kciuk do buzi, ale myślałam, że tak się ojcowie zachowują" – napisała Dylan Farrow.