Do takiej konkluzji doszli unijni dyplomaci po wizycie w Belgradzie szefa Komisji Europejskiej. Jose Manuel Barroso rozmawiał z premierem Serbii Aleksandrem Vučiciem i prezydentem Tomislavem Nikoliciem.
Obaj serbscy przywódcy uznali, że stosunki z Rosją mają „zasadnicze znaczenie" dla Bałkanów, i obstawali przy kontynuacji budowy rurociągu South Stream.
Bruksela ma wobec tego projektu poważne zastrzeżenia, a niezgodność umów wykonawców i rządu Bułgarii z ustawodawstwem UE doprowadziła nawet do zawieszenia projektu. Wcześniejsze doniesienia mówiły o tym, że Serbia również może się wycofać z budowy rurociągu, jednak Vučić nie potwierdził takiego stanowiska swojego rządu.
Sprzeciw wobec zasad polityki energetycznej Brukseli stawia pod znakiem zapytania postęp w rozpoczętych w styczniu br. negocjacjach akcesyjnych Serbii. W ostatnich latach linia proeuropejska została w Belgradzie wzmocniona, dlatego stanowisko Vučicia Komisja Europejska przyjęła ze zdziwieniem. Tym bardziej że serbski rząd odmówił też formalnego poparcia sankcji wobec Rosji w związku z jej rolą w konflikcie ukraińskim i nie stanął po stronie Kijowa.
W powstałej sytuacji serbski premier poinformował, że jeszcze w lipcu uda się do Moskwy, aby poszukać kompromisu i znaleźć rozwiązanie konfliktu miedzy zobowiązaniami wobec Rosji a wymogami Unii Europejskiej.