Historia Madziarów

Wspomnienia o dalekiej przeszłości i dzielnych przodkach wracają jako zabawy w wojowników wodza Árpáda.

Aktualizacja: 24.08.2014 14:00 Publikacja: 24.08.2014 13:00

Od kilku lat na początku sierpnia na węgierskiej puszcie niedaleko miejscowości Bugac wyrasta wielkie obozowisko nomadów. Na stepie pojawia się osada jurt, a obóz zaludniają wojownicy w charakterystycznych spiczastych kołpakach. Wielu nosi broń i odzież wykonaną z podziwu godnym kunsztem i dbałością o detal. Rekonstrukcje te wykonywane są na podstawie znalezisk archeologicznych albo kopiowane od współczesnych ludów środkowoazjatyckich.

Impreza o nazwie Kurultaj (u ludów tureckich „zgromadzenie plemienne") odbywa się regularnie od 2008 r. i zawsze gromadzi kilka tysięcy uczestników. Rekonstruktorzy budują obozowiska, częstują gości stepowym jadłem i odgrywają widowiskowe bitwy. Odbywają się pokazy tradycyjnych tańców i wystawy sztuki ludowej. Podczas zjazdów wygłaszane są prelekcje o korzeniach Madziarów, zapraszani są też „krewniacy" ze wschodu – Tatarzy, Kazachowie, Ujgurzy. W tym roku ściągnięto nawet reprezentantów małego plemienia Magjor z Uzbekistanu, rzekomo dalekich krewnych Madziarów.

Tradycja i zabawa

Niektórzy ocierają się o śmieszność, próbując wręcz przepisać wczesną historię Węgier (co przywodzi na myśl współczesną wersję polskiego sarmatyzmu), a nawet nawołując do powrotu do „huńsko-turańskich korzeni narodu". Miastowi moderniści obruszają się, że w XXI wieku to promocja zacofania i majaczenie nawiedzonych narodowców. W odpowiedzi słyszą, że Szwedzi albo Duńczycy też odgrywają wikingów i nikt nie zarzuca im promowania średniowiecznej ciemnoty.

Dla większości to jednak tylko doskonała rozrywka, węgierska wersja zabawy w Indian dla dużych chłopców, tyle że odwołująca się do jak najbardziej rodzimych tradycji. Na „plemienne" spotkania za miastem wybierają się, by strzelać z łuku, jeździć na koniu i jeść pasterską zupę gotowaną w kociołku nad ogniskiem. Rzemieślnicy organizują bazary z replikami dawnej broni i odzieży, wytwarzają na oczach turystów ozdoby z brązu i naczynia ceramiczne.

– Te historyczne zabawy są na Węgrzech coraz popularniejsze – mówi Anikó Dömös, która opiekuje się ekspozycją tematyczną „życie nomadyczne" w Narodowym Parku Historycznym Ópusztaszer niedaleko Szegedu. – Świadomość najdawniejszych korzeni uzyskują dzieci w szkole, ale dla wielu ludzi tradycyjne łucznictwo czy biwakowanie w „plemiennym" stylu staje się prawdziwym hobby. Na imprezy w naszym parku, które nazywamy Nyílzápor (Deszcz Strzał), przyjeżdża nawet 2 tysiące ludzi. Na Kurultaju bywa ich jeszcze więcej. Owszem, zdarza się, że niektórzy przesadzają z dorabianiem do tej zabawy jakichś nacjonalistycznych haseł, ale to margines.

Kontrowersje wywołuje np. postulowana przez zwolenników odrodzenia dawnych tradycji próba przywrócenia do życia rowaszu, czyli pradawnego pisma runicznego. Ten podobny do pisma starożytnych koczowników z azjatyckich stepów alfabet przetrwał na dekoracyjnych inskrypcjach u Seklerów, węgierskich górali z Siedmiogrodu. W ostatnich latach rozwinął się ruch wystawiania tablic z nazwami miejscowości w rowaszu obok urzędowej tablicy z napisem w alfabecie łacińskim. I znów tradycjonaliści mówią o kultywowaniu historii, liberałowie o „huńsko-turańskiej manii", która stała się jakoby nową obsesją skrajnej prawicy.

Dla turystów tłumnie przybywających ?do skansenu w Ópusztaszer – zwła-?szcza tych w wieku szkolnym albo dla przybyszów z zagranicy – to jałowe dysputy. Oni przede wszystkim chcą obejrzeć organizowane tam codziennie w sezonie letnim pokazy kunsztu dawnych wojowników.

Grupa profesjonalnych „dżygitów" demonstruje karkołomne ewolucje na koniach. Chłopcy rzucają oszczepami i w galopie strzelają z łuków, także odwróceni do tyłu. Robią to ze sprawnością, która dowodzi, że historie o tym, jak pozorujący ucieczkę madziarscy wojownicy potrafili zdziesiątkować ścigających ich rycerzy, wcale nie są wymysłem średniowiecznych kronikarzy.

Sztuka łuku

Tym, co zapewniało im przez długi czas przewagę w polu i zrodziło odmawianą w X wieku w Italii i w królestwie Franków modlitwę „de sagittis hungarorum libera nos Domine" (od strzał węgierskich uchroń nas Panie), był łuk refleksyjny. – W rękach wprawnego wojownika to była straszna broń – tłumaczy Csaba Grózer, najlepszy znawca i wytwórca doskonałych replik średniowiecznych łuków. – Nasi przodkowie do perfekcji opanowali technologię kompozytową, czyli wytwarzanie sprężystego materiału z wielu warstw drewna, ścięgien zwierzęcych, rogu. W ten sposób powstawał łuk krótki, odpowiedni do walki z siodła, a jednocześnie piekielnie dynamiczny.

Łuki wytwarzane przez manufakturę Grózera we wsi Feketeerdő zdobyły światową sławę, chętnie kupowane są przez miłośników łucznictwa tradycyjnego od Niemiec po USA i Japonię. Konkurować mogą z nimi jedynie produkty innego sławnego łucznika, Lajosa Kassaiego. Mistrz długo opowiada, jak badał budowę nielicznych łuków znalezionych przez archeologów, eksperymentował i podglądał rzemieślników ujgurskich, którzy jako ostatni wytwarzali łuki dawnymi metodami jeszcze w XX wieku.

Efekt tych poszukiwań przeszedł wszelkie oczekiwania – łuki Grózera okazały się idealną repliką średniowiecznej broni. Wszyscy, którzy dziś parają się sztuką ich wytwarzania – a jest ich na Węgrzech około 20 – to albo uczniowie, albo naśladowcy Grózera. – Niektórzy ułatwiają sobie życie, stosując materiały syntetyczne albo włókno szklane, ale cóż, oryginalne materiały są drogie, a technologia ich obróbki pracochłonna – wzdycha mistrz. Przy okazji Csaba Grózer opowiada, że badając archaiczne metody produkcji materiałów kompozytowych, wpadł na pomysł wykorzystania ich także w duchu XXI wieku. Opracował technologię produkcji materiałów biokompozytowych, które mogą mieć szerokie zastosowanie jako naturalny zamiennik wielu materiałów syntetycznych. – Do czasu zakończenia procesu patentowego nie mogę ujawniać szczegółów – mówi Grózer. – Jednak widać, jak w ten zaskakujący sposób nasza pradawna tradycja splotła się z nowoczesnością.

Długa droga nad Dunaj

Na arenę europejskiej historii Węgrzy wkroczyli ?w 895 r., uciekając na teren Basenu Karpackiego przed prześladującymi ich Pieczyngami. Prowadzący lud Madziarów wódz Árpád właśnie nad Cisą i Dunajem odbudował sojusz siedmiu plemion.

Madziarzy mieli wówczas za sobą długą wędrówkę rozpoczętą na zachodniej Syberii lub na południowym Uralu. Po osiedleniu się w nowej ojczyźnie pamiętali wciąż, że przybyli z krain Levédia i Etelköz – gdzieś ?nad Wołgą i Donem. Na początku XIII w. zawędrował tam zakonnik Julianus, który spotkał mówiących ?po węgiersku pogańskich pobratymców.

Podczas kilkusetletniej migracji Madziarzy zachowali swój ugrofiński język, ale przejęli kulturę turecko-mongolskich stepowych nomadów. Zostali pasterzami, a ich wojownicy stali się doskonałymi jeźdźcami i łucznikami.

Właśnie ten kunszt wojenny wykorzystali po przybyciu do serca Europy w przekonaniu, że nadal będą mogli żyć jak wcześniej na dzikich polach pogranicza Azji i dzisiejszej Rosji. Przez ponad pół wieku organizowali łupieżcze wyprawy na bogate kraje zachodu i południa Europy. Byli w Italii, w Niemczech, w państwie Franków i w Bizancjum, dotarli nawet nad Atlantyk w Hiszpanii. Nikt nie był w stanie sprostać budzącym przerażenie wojownikom. Nic dziwnego, że do Węgrów przylgnęła nazwa Hungarus, nadana im w przekonaniu, że do Europy powrócili dzicy Hunowie.

Epoka „przygód" – jak eufemistycznie nazywa ją węgierska historia – skończyła się w 955 r., gdy armia Ottona I zadała cios wojowniczym nomadom w bitwie pod Augsburgiem. Cesarz zakazał swoim oddziałom ścigać Madziarów. Przegrali oni bitwę, ale na ich szczęście potomkowie Árpáda wyciągnęli z klęski właściwą lekcję: po kolejnym półwieczu książę Vajk przyjął chrześcijaństwo i jako István (Stefan ?– w przyszłości święty) otrzymał koronę, budując podwaliny silnego, europejskiego królestwa.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021