Odwołanie dyrektora Manfreda Kittela miałoby uratować wiarygodność przedsięwzięcia upamiętnienia niemieckich wypędzonych w powstającym w Berlinie kosztem 30 mln euro muzeum. Projekt realizuje finansowana z budżetu federalnego fundacja Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie.
Pojawiły się w niej właśnie kontrowersje, które postawiły pod znakiem zapytania intencje niemieckiego rządu deklarującego przedstawienie zjawiska wypędzeń Niemców w kontekście historycznym i w duchu pojednania.
Bezprawie mimo zbrodni
Przypomniała o tym zresztą wczoraj w Krzyżowej kanclerz Angela Merkel, mówiąc, że „wypędzenie jest bezprawiem, ale nie byłoby ono możliwe bez wcześniejszych zbrodni nazistowskich Niemiec".
Tego kontekstu zabrakło na prezentowanych w Niemieckim Muzeum Historycznym dwóch wystawach będących niejako zapowiedzią przyszłej wielkiej ekspozycji w powstającym muzeum wypędzeń. Na jednej z nich, opracowanej przez jedną z greckich instytucji, na temat przymusowych przesiedleń w Europie, w tym Niemców z Polski po II wojnie światowej nie było słowa o wojnie i zbrodniach niemieckich. Ten fragment wystawy nie został ostatecznie pokazany. – W ostatniej chwili udaremniliśmy jego prezentację – mówi „Rz" prof. Krzysztof Ruchniewicz, jeden z dwóch polskich historyków zasiadających w radzie naukowej.
Odpowiedzialność za próbę wypaczenia obrazu historii spadła na dyrektora fundacji Manfreda Kittela. Także za zaprezentowanie 22 fragmentów przyszłej wielkiej stałej ekspozycji powstającego muzeum. Dyrektor miał to uczynić bez wyraźnego mandatu rady naukowej.