Nikt nie wątpi w prawdziwość sondaży wieszczących zwycięstwo Nicolasa Sarkozy'ego w walce o przywództwo w UMP. To się stanie już w sobotę w Bordeaux. Sarkozy ma poparcie 73 proc. członków UMP. Stanie tym samym na czele opozycji wobec prezydenta Francoisa Hollande'a. Po raz pierwszy został szefem tejże partii w 2004 roku a więc wraca nieomal do punktu wyjścia w swych staraniach o fotel prezydenta. Zdobył go trzy lata później aby w 2012 roku przegrać z socjalistą Hollande'm. Była to, w ostatnich trzech dekadach, pierwsza porażka urzędującego prezydenta Francji, któremu nie udało się wywalczyć drugiej kadencji. Dla Sarkozy'go był to szok. Od tamtej chwili rozmyślał nad powrotem do wielkiej polityki. Spór o przywództwo w UMP zakończony rezygnacją Jean-Francoisa Cope otworzył drogę dla byłego prezydenta. Dwa miesiące temu ogłosił oficjalnie, że wraca.
Tym bardziej, że prezydent Hollande ma zaledwie kilkanaście procent poparcia obywateli, jego partia jest na dnie, francuska gospodarka jest w stagnacji, a bezrobocie utrzymuje się na rekordowym poziomie. W tej sytuacji prezydent ogłosił na początku listopada, że nie będzie się ubiegał o powtórną kadencję jeżeli nie uda mu się doprowadzić do zmniejszenia bezrobocia do końca obecnej.
Ułatwiałoby to zadanie Sarkozy'emu ale sprawa nie jest wcale prosta. Po pierwsze przywództwo UMP nie oznacza wcale, że stanie się automatycznie kandydatem tego ugrupowania w wyborach prezydenckich w 2017 roku. Partia zmieniła statut, który przewiduje organizację partyjnych prawyborów na stanowiska kandydata na prezydenta. Alain Juppe, mer Bordeaux i były premier zapowiedział już, że będzie kandydował. A jest on obecnie najbardziej popularnym politykiem. Pretendentów będzie zresztą znacznie więcej.
Po drugie, jak pokazują badania,Sarkozy nie jest bynajmniej wymarzonym przez Francuzów następcą nielubianego Hollande'a. 35 proc. obywateli ma dzisiaj pozytywne skojarzenia z byłym prezydentem, jednak 63 proc. ocenia go negatywnie. W chwili, gdy we wrześniu tego roku Sarkozy poinformował o swych politycznych planach mógł liczyć na 39 proc. pozytywnych opinii i 56 proc. negatywnych. To o czymś świadczy. Były prezydent jest jednak jak najlepszej myśli. Nie głosi wprost, że wraca do polityki aby wziąć w posiadanie Pałac Elizejski. Twierdzi, że zależy mu na odbudowie partii. - Wystarczy tylko lekko dmuchnąć- tłumaczy na spotkaniach partyjnych cytując z powieści węgierskiego pisarza Sandora Marai'a "Żar".