Wczorajsze rozmowy komisarza UE ds. finansowych Pierre'a Moscoviciego w Atenach ograniczyły się do wymiany uprzejmości i opinii. Nie mogło być inaczej, w sytuacji gdy Grecja znajduje się na politycznym rozdrożu w oczekiwaniu na wynik wyborów prezydenckich i być może parlamentarnych.
Najpóźniej za dwa miesiące powinna otrzymać ostatnią transzę z 240 mld euro kredytu w ramach pomocy finansowej tzw. trójki, czyli EU, Europejskiego Banku Centralnego oraz Międzynarodowego Funduszu Walutowego. W myśl optymistycznych prognoz powinna stanąć na nogi na tyle, że mogłaby sama szukać brakujących środków na rynkach finansowych. Plany te przekreśliła panika na ateńskiej giełdzie w ostatnim tygodniu, której towarzyszył 20-proc. spadek. Dochodowość dziesięcioletnich obligacji rządowych wzrosła momentami do 11 proc. Taka była reakcja rynków na zapowiedź premiera Antonisa Samarasa przyśpieszenia o kilka miesięcy wyborów prezydenckich.