W środę nad ranem doszło do wybuchu metanu w jednym z największych ukraińskich zakładów wydobywczych – kopalni węgla im. Zasiadki znajdującej się na terenie kontrolowanego przez prorosyjskich separatystów Doniecka.
W momencie wybuchu pod ziemią znajdowało się kilkudziesięciu górników. W katastrofie w kopalni węgla w Doniecku zginęło kilkadziesiąt osób.
Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko zaproponował separatystom pomoc służb ratowniczych, ale propozycja została odrzucona.
– Niestety, w wyniku wybuchu śmierć poniosło wiele osób, które obecnie próbujemy odnaleźć – powiedział „Rz" jeden z pracowników kopalni.
Wojna i biznes
Zatrudniająca ponad 15 tysięcy osób kopalnia jest jedną z nielicznych, które przetrwały toczącą się od kilku miesięcy wojnę w Donbasie. Pod względem ilości wydobywanego węgla to drugie co do wielkości przedsiębiorstwo górnicze na Ukrainie.
Co ciekawe, status tej kopalni nie jest jasny i nie wiadomo, czy została ona przywłaszczona przez separatystów. Przed wojną, która zaczęła się na wschodzie Ukrainy w zeszłym roku, należała ona do niezrzeszonego deputowanego ukraińskiej Rady Najwyższej Juchyma Zwiahilskiego, który na początku lat 90. pełnił funkcję szefa ukraińskiego rządu.
– Zwiahilski już nie jest właścicielem kopalni. Przedsiębiorstwem zarządzają sami pracownicy – powiedział w rozmowie telefonicznej z „Rz" przedstawiciel zakładu wydobywczego. Nie chciał jednak powiedzieć, komu jest sprzedawany węgiel i kto czerpie zyski z jego sprzedaży.
– Status tej kopalni jest nieznany, natomiast większość kopalń, które znajdują się na terenie samozwańczych republik, została zamknięta bądź przejęta przez separatystów – mówi „Rz" kijowski ekonomista Ołeksandr Ochrimenko.