W oświadczeniach dla prasy zarówno Władimir Putin jak i Matteo Renzi wymienili cały wachlarz poruszonych tematów: od sytuacji na Bliskim Wschodzie po współpracę gospodarczą. Podkreślili jak ważne dla obu krajów są dobre wzajemne relacje, jak istotne dla pokoju i ładu w Europie jest realizacja porozumienia podpisanego w Mińsku w sprawie wojny domowej na Ukrainie, ale o konkretnych efektach długiej rozmowy nie padło ani jedno słowo. Co gorsza, na wyrażone kilka dni temu życzenie strony włoskiej, dziennikarze nie mogli zadawać pytań. Stąd podejrzenia, że albo rozmowy nic nie przyniosły, albo, co bardziej prawdoposobne, ich rezultaty póki co trzymane są w tajemnicy.
Prezydent Putin zapewnił, że Rosja poprze starania ONZ, by pokojowo rozwiązać trudną i stale pogarszającą się sytuację w Libii, gdzie szaleje wojna domowa, a fanatycy islamscy zdobywają coraz większe wpływy. Zwrócił się też z prośbą do Unii Europejskiej, w tym Włoch, by przekonały rząd w Kijowie do przestrzegania porozumienia z Mińska. Renzi podkreślał, że bez udziału Rosji nie da się rozwiązać największych problemów międzynarodowych, z zagrożeniem ze strony Państwa Islamskiego na czele.
Renzi rano złożył kwiaty na Dużym Moście Moskworeckim koło Kremla, gdzie zamordowany został Borys Niemcow. Potem spotkał się z premierem Dmitrijem Miedwiediewem. Obaj uznali, że rozwiązać kryzys ukraiński można tylko środkami politycznymi i dyplomatycznymi. Roboczy lunch Renziego z prezydentem Putinem za zamkniętymi drzwiami poprzedziła krótka rozmowa przed kamerami z udziałem rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa. Włoski premier zapewnił swego rozmówcę, że zaproszenie na światową wystawę Expo w Mediolanie jest nadal aktualne. Obaj wyrazili żal, że kryzys ukraiński położył się cieniem na wzajemnych stosunkach (wartość wymiany handlowej, w 2013 r. wynoszącej 35 mld euro, zmniejszyła się o 17 proc.). Renzi mówił o chęci zacieśnienia współpracy z Rosją w kosmosie i na ziemi, szczególnie na Bliskim Wschodzie, w energetyce i rolnictwie. Putin wyraził zadowolenie z intensywności rosyjsko-włoskich stosunków, a przy okazji komplementował urodę włoskich kobiet.
O przebiegu samych rozmów, ich rezultatach i zajmowanych stanowiskach można tylko spekulować. Stanowisko Włoch w sprawie konfliktu na Ukrainie i stosunek do Rosji wyraził dziś szef włoskiego MSZ Paolo Gentiloni w wywiadzie dla „La Stampa". Na pytanie czy Rosja chce odbudować swoje komunistyczne imperium powiedział, że takie ujmowanie sprawy to przebrzmiała XX-wieczna narracja. Dodał, że Donbas to nie Sudety, a obecnemu sporowi między Rosją a NATO daleko do wrogości i napięcia czasów zimnej wojny. Politykę Italii wobec Rosji nazwał dwutorową: z jednej strony zdecydowanie i konsekwencja, a z drugiej dialog. Wypowiedział się za przyjęciem Ukrainy do Unii Europejskiej, ale przeciw jej członkostwu w Sojuszu Atlantyckim.
Włoscy komentatorzy nie bez dumy podkreślają, że Renzi wyprawą do Kijowa i Moskwy uczynił Italię ważnym, niezależnym graczem w polityce międzynarodowej. „La Repubblica" pisze nawet, że wizytą w Moskwie Renzi rzucił wyzwanie dyplomatycznej izolacji Kremla i sankcjom nałożonym przez Unię Europejską i USA na Rosję. Komentator „La Stampa" chwali Renziego za to, że „chce utrzymać równy dystans między Ukrainą a Rosją". Wszyscy domyślają się, że włoski premier obiecał działać na rzecz złagodzenia sankcji w zamian za rosyjskie wsparcie w Radzie Bezpieczeństwa ONZ dla międzynarodowej akcji stabilizującej groźną sytuację w Libii. Włochy ze względu na szczególne historyczne i gospodarcze związki z Libią (zaspokaja ponad 10 proc. włoskich potrzeb gazowych), chciałyby tej inicjatywie przewodniczyć. „Corriere della Sera" sugeruje, że społeczność międynarodowa w imię pokoju w Europie i terytorialnej integralności Ukrainy powinna uznać aneksję Krymu i podejrzewa, że Renzi w tej sprawie Putina sondował. Prawicowy „Il Giornale" powtarza, że trzeba zdjąć z Rosji sankcje, zapomnieć o Ukrainie i wyruszyć wspólnie na wojnę z Państwem Islamskim.