Od środy nasi wschodni sąsiedzi zapłacą za gaz aż o 280 proc. więcej niż do tej pory, a za ogrzewanie o 66 proc. więcej. Gwałtowna zwyżka to jeden z podstawowych warunków udzielenia Ukrainie przez MFW wartej 17,5 mld dol. pożyczki, bez której kraj byłby już dziś niewypłacalny. Dzięki podwyżkom ceny energii mają zostać urealnione, a gigantyczny (6 proc. PKB w ub.r.) deficyt państwowego monopolisty, którym jest Naftogaz, ograniczony.
– Cały naród nie może pracować na jedną firmę – tłumaczy premier Arsenij Jaceniuk.
Jednak po zmianie cen gazu prawie połowa Ukraińców zacznie przeznaczać przynajmniej jedną piątą dochodów tylko na ciepłą wodę i ogrzewanie mieszkań. Już bez tego dochody Ukraińców liczone w teuro spadły od grudnia o dwie trzecie. Przy średniej pensji wynoszącej zaledwie 4 tys. hrywien nie są one warte więcej niż 160 euro brutto i 120 euro netto miesięcznie. To zdecydowanie mniej niż w Mołdawii (211 euro netto), kraju, który od wielu lat był uważany za najbiedniejszy w Europie. W Bułgarii, najuboższym państwie Unii Europejskiej, średnia pensja liczona w euro jest trzykrotnie wyższa niż na Ukrainie. A w Polsce – siedmiokrotnie wyższa.