Zatwierdzenie Katryn Nyman-Metcalf, Estonki zajmującej się od lat prawami obywatelskimi w cyberprzestrzeni, miało być formalnością.
Jej kandydaturę na nowe, dopiero co stworzone stanowisko śledczego ONZ ds. praw w cyberprzestrzeni, zgłosiła piąta ambasadorów - Polski, Chile, Grecji, Algierii i Arabii Saudyjskiej. Rada Praw Człowieka ONZ wyznaczyła tych pięć krajów, by wspólnie wskazały kandydata, którego poprze cała Rada.
Ich decyzję unieważnił jednak w piątek ambasador Niemiec przy ONZ w Genewie Joachim Ruecker. Wskazał on innego kandydata - z Malty - także rozważanego przez piątkę ambasadorów, którego jednak ci uznali za gorzej przygotowanego na stanowisko śledczego.
Ruecker napisał w oświadczeniu, że w sprawie Nyman-Metcalf zastrzeżenia zgłosiły "liczne organizacje obywatelskie i inne kraje członkowie Rady Praw Człowieka. To prawda, niektóre organizacje praw obywatelskich oraz kraje członkowskie Rady Praw Człowieka ONZ (m.in. Rosja) nie chciały Nyman-Metcalf. Nie dlatego, że się nie nadaje, tylko dlatego, że pochodzi z Estonii, kraju postrzeganego jako zbyt proamerykański.
Sama Nyman-Metcalf też uważa, że taki był powód decyzji Rueckera. "Niektórzy chcą, żeby nowy śledczy zajmował się machaniem flagą w imieniu Edwarda Snowdena" - powiedziała dziennikarzom Estonka.