Na pierwszy rzut oka prezydent w sondażach wypada wciąż fatalnie. Jak podał w niedzielę Ipsos, popiera go zaledwie 27 proc. Francuzów, podczas gdy 73 proc. jest niezadowolonych z jego rządów.
Jednak w ciągu zaledwie tygodnia liczba zwolenników Hollande'a zwiększyła się o 7 pkt proc., podczas gdy przeciwników spadła o 6 pkt proc. A to mogą być punkty rozstrzygające.
– Do drugiej tury wyborów prezydenckich właściwie na pewno przejdzie Marine Le Pen. Ale z kim się wówczas zmierzy – tego jeszcze nie wiadomo. I to właśnie ta osoba wygra, bo Francja nie jest gotowa powierzyć rządy liderce Frontu Narodowego – mówi „Rz" Emmanuel Riviere, dyrektor centrum analitycznego TNS Sofres.
Ostatni sondaż przeprowadzony tuż przed zamachami pokazywał, że w pierwszej turze wyborów prezydenckich wiosną 2017 r. najwięcej głosów otrzyma rzeczywiście Marine Le Pen (29 proc.). Ale różnica między Nicolasem Sarkozym (23 proc.) a François Hollande'em (21 proc.) już wtedy była niewielka.
Co prawda znacznie groźniejszym dla Hollande'a przeciwnikiem byłby mer Bordeaux i były premier Alain Juppe. Mało prawdopodobne jednak, aby aparat partyjny Republikanów pozwolił na wystawienie właśnie jego w walce o Pałac Elizejski zamiast Sarkozy'ego.