François Fillon idzie za ciosem. W pierwszych w historii prawyborach głównej partii konserwatywnej kraju wzięło udział aż 4,4 mln osób, spośród których 69 proc. poparło dawnego premiera Nicolasa Sarkozy'ego. Niespodziewanie powstał „ruch społeczny", który, wszystko na to wskazuje, w ciągu pięciu miesięcy zaprowadzi Fillona do Pałacu Elizejskiego. Jak wynika z wtorkowego sondażu instytutu Kantar, republikanin w drugiej turze wyborów prezydenckich dosłownie zmiażdżyłby Marine Le Pen, uzyskując 66 proc. do 34 proc. głosów.
Ale już sam finał walki o prezydenturę nie mógłby być dla Moskwy lepszy. Francuska lewica, która od wybuchu kryzysu ukraińskiego trzy lata temu forsowała twardą linię wobec Moskwy, jest wyeliminowana z gry. Niezależnie od tego, czy jej barwy będzie reprezentował François Hollande czy jego premier Manuel Valls, nie może liczyć na więcej niż 7,5–11- proc. poparcie w pierwszej turze wyborów. Do drugiej tury zakwalifikują się dwoje politycy uważani za „przyjaciół Kremla": Fillon i Le Pen.
Były premier gra w otwarte karty. W trakcie oglądanej przez miliony Francuzów debaty z Alainem Juppe przed finałem prawyborów oświadczył, że bilans polityki unijnych sankcji wobec Rosji jest „tragiczny". Fillon chciałby wycofać nie tylko te wprowadzone po interwencji Moskwy w Donbasie, ale także te ustanowione po aneksji Krymu. Jego celem jest także współpraca z Moskwą w zniszczeniu tzw. Państwa Islamskiego. Troska o utrzymanie ukraińskiej suwerenności zeszłaby dla Paryża na drugi plan.
– Po wybuchu wojny domowej w Syrii Hollande zajął bardzo pryncypialne stanowisko. Uznał, że Baszar Asad musi odejść, i w 2013 r. był gotowy interweniować przeciwko reżimowi w Damaszku. Nie zrobił tego, bo na operację nie zdecydowali się Brytyjczycy i Amerykanie. Ale Francja pozostała osamotniona wobec Państwa Islamskiego, co sprowokowało falę ataków terrorystycznych. Jednocześnie razem z Angelą Merkel Hollande utrzymywał twardą postawę wobec Putina za interwencję na Ukrainie. Fillon chce odwrócić tę strategię. Uważa, że konflikt na Ukrainie nie zagraża Europie, natomiast tzw. Państwo Islamskie, poprzez falę uchodźców i terroryzm – tak. Dlatego priorytetem dla Francji musi być współpraca z Moskwą w walce z zagrożeniem islamskim. Rachunek zapłacą Ukraińcy – mówi „Rz" Jacques Rupnik, wykładowca prestiżowej uczelni Sciences Po w Paryżu.
To może zmienić równowagę w Radzie UE, od której zależy przedłużenie sankcji wobec Rosji. Za ich utrzymaniem będzie się już opowiadać niewielka grupa państw: Niemcy, Polska, Szwecja, Holandia. Głos Wielkiej Brytanii z powodu Brexitu stanie się tu coraz słabszy. Natomiast Francja może łatwo przekonać m.in. Węgrów, Słowaków czy Włochów.