Współpracownicy pierwszego Afroamerykanina zasiadającego w Owalnym Gabinecie Białego Domu zapewniają, że nie skieruje swoich słów wyłącznie do następcy. Jednak planowane przesłanie dotyczące korzyści, jakie naród czerpie z różnorodności i sprawiedliwości, trudno traktować inaczej niż wskazówki dla Donalda Trumpa.
"Prezydent czuje się w obowiązku, by opowiedzieć o tym, czego w ciągu ośmiu lat dowiedział się o rządzeniu państwem, ale także by przedstawić swoje rady dla narodu amerykańskiego na temat najbardziej skutecznych sposobów radzenia sobie z czekającymi nas wyzwaniami" - zapowiedział Josh Earnest, rzecznik Białego Domu. Podkreślił też, że prezydent skieruje swoje przesłanie do wszystkich Amerykanów, niezależnie od tego, czy głosowali na niego, czy nie.
Orędzie stanowi zwieńczenie prowadzonej od wielu tygodni ofensywy medialnej, w ramach której podczas spotkań z obywatelami, obszernych wywiadów prasowych i telewizyjnych Obama starał się przedstawić osiągnięcia swojej prezydentury.
Przy pomocy statystyki stara się wykazać, że zostawia kraj w lepszym stanie niż zastał go osiem lat temu. Od 8 listopada, gdy Trump zwyciężył w wyborach na 45. Prezydenta USA, Obama w bardzo wyważony sposób wyraża się o swoim następcy. Doradcy prezydenta potwierdzają, że Obama planował swoje przemówienie pożegnalne od miesięcy, główne tezy sformułował podczas wakacji na Hawajach, a pierwszą wersję tekstu przygotował już w zeszłym tygodniu.
Blisko 20 tys. osób wysłucha jego słów w chicagowskim McCormick Place, czyli największym centrum konferencyjnym w Ameryce Północnej. "Wietrzne Miasto" wybrał nieprzypadkowo, bo to właśnie tutaj zaczynał karierę polityczną, a później ogłaszał swoje zwycięstwo zarówno w 2008, jak i 2012 roku.