Rz: W polskim Sejmie trwa debata nad projektem ustawy o Sądzie Najwyższym. Zmiany zaproponowane przez posłów PiS dotyczą m.in. trybu powoływania sędziów. Jak uregulowana jest ta kwestia w innych państwach?
Anna Gerecka-Żołyńska: Kiedy patrzymy na system powoływania sędziów, to musimy głęboko rozgraniczać przestrzeń europejską od atlantyckiej. Przede wszystkim ze względu na to, że mamy inną kulturę prawną. Choć oczywiście istnieje tu też bardzo ważny element łączący oba obszary. Zarówno w państwach Europy, jak i w Stanach Zjednoczonych osobą, która w sposób ostateczny decyduje o uzyskaniu statusu sędziego, jest prezydent.
Jak dokładnie przebiega ta procedura za oceanem?
USA to państwo federalne. Mamy zatem tam do czynienia z dwubiegunowym funkcjonowaniem sądownictwa. Z jednej strony istnieją sądy stanowe, które bardzo się od siebie różnią. Z drugiej mamy sądy federalne i na ostatnim stopniu znajduje się Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych. Sposób jego funkcjonowania może być dla nas trochę zaskakujący, bo w jego skład wchodzi tylko dziewięciu sędziów – u nas jest ich teraz, przed wprowadzeniem planowanych zmian, ponad 80. Sędziowie są wskazywani przez prezydenta, a zatwierdzani przez Senat. Ale nie obywa się bez kontrowersji.
To znaczy?