– Wiem, że to groteska. Muszę płacić za prąd, wodę i czynsz w domu, w którym nigdy nie chciałam mieszkać. Jednak zależy mi na tym, by nie niszczał. Stąd moja decyzja – tłumaczy Kampusch w rozmowie z niemieckim tygodnikiem „Bunte”.
Młoda kobieta obawiała się, że gmina zburzy dom i sprzeda grunt deweloperom.
– Nie chciałam, by tak się stało. W tym miejscu spędziłam wiele lat życia – podkreśla. 20-letnia dziś kobieta została porwana w 1998 roku w wieku dziesięciu lat w drodze ze szkoły do domu. Wolfgang Priklopil więził ją przez osiem lat w piwnicy na przedmieściach Wiednia. W 2006 roku dziewczynie udało się uciec. Porywacz popełnił samobójstwo, rzucając się pod pociąg.
Od czasu ucieczki Natascha Kampusch wielokrotnie odwiedzała miejsce dramatu.
– Nic nie jest już tak przerażające jak wówczas. Ale z drugiej strony to dla mnie wciąż dom horroru – twierdziła. Mówiła, że do przeszłości nie zamierza wracać. – Dla mnie zaczęło się teraz trzecie życie. Czuję się tak, jakbym straciła pamięć i zaczynała wszystko od nowa – podkreślała. W piątek przeszłość ją jednak dopadła. Kampusch zeznawała przed sądem w związku z oskarżeniami emerytowanego sędziego wobec jej matki Brigitty Sirny. Martin Wabl zarzucił kobiecie współudział w porwaniu. Jego zdaniem Sirny nie tylko znała Priklopila, ale zgodziła się, by porwał jej córkę.