Ubiegłoroczne wybory były sukcesem, delikatnie mówiąc, mitu. Polegał on na tym, że obiecano społeczeństwu pewne przemiany bez wskazania sposobów ich realizacji. Postąpiono, niestety, zupełnie tak samo jak przez lata całe postępowała inna władza – i społeczeństwo znowu dało się na to namówić.
Można by sądzić, że Polacy szybko się z mitu otrząsną, bo mit to nie rzeczywistość. Jednak, niestety, nie musi tak być. Mit Aleksandra Kwaśniewskiego trwał ponad dziesięć lat. Jeżeli mit PO, a dokładniej – mit tego, co proponuje ona społeczeństwu – miałby trwać tylko lat pięć, to i tak wystarczyłoby to do wygrania przez nią wyborów prezydenckich i parlamentarnych, a po drodze i paru innych.
Inteligencja nie może przyjąć za pewnik, że byłoby to rozwiązanie optymalne. W razie utrwalenia się mitu kształt państwa mógłby zostać bardzo dookreślony w jednym kierunku. Pewnie nastąpiłyby przemiany – ale być może nie te, które obiecano. Społeczeństwo mogłoby utracić swoje państwo, mogłoby przestać się z nim pozytywnie identyfikować – choć już dzisiaj i tak czuje niespecjalnie mocne związki.
Elementem życia publicznego jest dyskusja o kształcie państwa i wartościach go konstytuujących prowadzona w różnych celach, spośród których jednym może być cel wyborczy. Pożądany kształt państwa osiąga się przecież przez wybór osób, o których mamy przekonanie, iż chcą one i potrafią, wyniesione do władzy, dążyć do jego realizacji. Poszczególne grupy społeczne, w tym inteligencja, mogą uczestniczyć w tej dyskusji z różną skutecznością – i tylko od tych grup zależy, z jaką.
Późną wiosną tego roku zainaugurowano w Warszawie trwający ciągle ogólnopolski cykl konferencji intelektualistów skupionych wokół zagadnienia ujętego jako „Polska inteligencja a życie publiczne po wyborach 2007”. Najpierw sala koncertowa Akademii Muzycznej w Warszawie, następnie Aula im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego przyjmowały rolę agory.