Gian Piero Carizza (59 lat, żonaty, ma dorosłego syna) cztery lata temu sprzedał zakład blacharski w Monzy i postanowił odpocząć. Okazało się jednak, że źle znosi bezczynność. Najpierw odmalował dom, naprawił wszystko, co było do naprawienia, a potem z nudów zaczął świadczyć za darmo podobne usługi przyjaciołom.
W ten sposób – jak opowiada – odkrył wielką niszę w sektorze usług. Założył więc firmę „Mąż do wynajęcia”, oferując za 15 euro za godzinę szeroki wachlarz usług: od wymiany wtyczek i kontaktów przez prace ogrodnicze po naprawę mebli i samochodów, czyli wszystko, na co statystyczny włoski mąż nigdy nie ma czasu lub ochoty.
W okolicy Monzy lotem błyskawicy rozeszła się fama o złotej rączce – solidnej, a przede wszystkim taniej jak barszcz. We Włoszech wezwanie fachowca do najbardziej trywialnej naprawy kończy się zawsze rachunkiem na minimum 60 euro plus VAT, a sprowadzenie do domu informatyka grozi finansową katastrofą. Nic więc dziwnego, że wkrótce pan Carizza nie był w stanie sprostać wszystkim zamówieniom.
W tej chwili zatrudnia na etatach siedem osób, w tym malarza pokojowego, elektryka, informatyka. Ma też 16 współpracowników. Administracją i przyjmowaniem zamówień zajmują się dwie panie. Firma ma swoją stronę internetową www.maritoinaffitto.it Zamówienia można składać telefonicznie lub pocztą elektroniczną. Zwiększył się również zakres usług. Dziś firma jest w stanie zastąpić męża niemal we wszystkim.
Podwozi teściową, odwozi żonę z dziećmi na wakacje, towarzyszy żonie w wyprawie do teatru czy na koncert. Firma wyspecjalizowała się w zakupach i montażu mebli z Ikei. Pan Carizza przyznaje, że początkowo on i koledzy byli wzywani bardziej w charakterze żywego wyrzutu sumienia dla leniwych mężów.