Reklama

Oczyszczą umysł, zdejmą klątwę

Leczenie na odległość, kontakt mentalny i poprzez zdjęcie. Polska jest potęgą w tej dziedzinie

Aktualizacja: 23.07.2011 01:34 Publikacja: 22.07.2011 21:10

Oczyszczą umysł, zdejmą klątwę

Foto: ROL

– Długie kolejki w poczekalniach? To już nie te czasy – mówi Krzysztof Jasieniecki, który określa się jako "uzdrowiciel duchowy i egzorcysta". Przyjmuje w warszawskiej dzielnicy Anin w prywatnym domu. Ściany wypełniają dyplomy i certyfikaty. – Uczę się od mistrzów na całym świecie – podkreśla.

W kącie jego gabinetu stoi komputer. – Teraz wszystko odbywa się za pośrednictwem Internetu. Tam ludzie mnie znajdują – mówi Jasieniecki.

Po wypadku Roberta Kubicy zaproponował mu pomoc w powrocie do zdrowia. Kierowca nie skorzystał. – Ale wzrosło bardzo zainteresowanie moją osobą. Wielu ludzi zajrzało na moją stronę – opowiada. Specjalizacja Jasienieckiego? Depresja, choroby ciężkie, zespoły przewlekłego zmęczenia, nerwice.

Wanna z boską wodą

Dziś uzdrowiciele chętnie nazywają się z angielska healerami. Chcący skorzystać z ich porady nie będą mieli z tym problemu. Większość z nich ma strony internetowe, z potencjalnymi pacjentami kontaktują się za pomocą e-maila lub Skype'a. W dużych miastach działa ich nawet po kilkudziesięciu, w  mniejszych po kilku.

– Polska jest potęgą w uzdrawianiu – twierdzi Jasieniecki. Jak szacuje, w całym kraju zajmuje się tym nawet do kilkudziesięciu tysięcy osób. Oprócz rodzimych uzdrowicieli sporą grupę stanowią Filipińczycy.

Reklama
Reklama

Skąd się wzięło takie zapotrzebowanie na ich usługi? Jezuita o. Jacek Prusak, kapłan i psychoterapeuta, zwraca uwagę, że ludzie szukają natychmiastowego rozwiązania problemów. – Tradycyjna medycyna czy psychoterapia potrzebują czasu, by komuś pomóc. A wielu z tzw. uzdrowicieli zapewnia, że pomoc będzie błyskawiczna – tłumaczy "Rz".

Zakres oferowanych przez nich usług jest zróżnicowany. Jasieniecki proponuje np. uzdrawianie na odległość. – Dla mnie nie ma znaczenia, czy osoba jest w Nowym Jorku czy w Sydney – deklaruje.

Uzdrowiciel Józef Ciuraj w ofercie ma usuwanie klątw, czyszczenie umysłu czy założenie energetycznego pancerza ochronnego. Można u niego zaopatrzyć się w wodę z boską energią. Ciuraj reklamuje ją następująco: „Bły przypadki, że już po wlaniu jednej szklanki mojej wody do pełnej wanny niektóre osoby czuły się tak odurzone energią, że nie dały rady same wyjść z wanny".

Halina Molęda z Kielc twierdzi, że przepowiada również przyszłość. – Przychodzą do mnie młodzi ludzie, którzy nie wiedzą, jaki kierunek studiów wybrać – mówi. – Widzę, w jakim kierunku ułoży się ich życie, i podpowiadam wybór.

Na brak zainteresowania, jak twierdzi, nie narzeka. Dwa dni w tygodniu pracuje w Kielcach. W pozostałe jeździ po Polsce. Chwali się, że od lat pracuje ze sportowcami, którym przywraca sprawność po kontuzjach.

Kontaktami ze sportowcami chwali się też Tadeusz Cegliński. Ten jeden z najbardziej znanych polskich bioenergoterapeutów i uzdrowicieli wybudował w Tychach pięciogwiazdkowy hotel w kształcie piramidy. Jak mówi, położony jest on w miejscu starożytnego czakramu, dlatego goście hotelu korzystają z geoenergii wydobywającej się z ziemi. Pacjentów przyjmuje na terapiach osobistych (koszt 250 zł) i grupowych (120 zł).

Reklama
Reklama

Do Ceglińskiego przyjeżdża wiele znanych osób. W jego hotelu nocowała m.in. reprezentacja Polski w piłce nożnej. Cegliński twierdzi, że dobre wyniki naszych piłkarzy za czasów Jerzego Engela to w części jego zasługa. Na stronie internetowej poświęca dużo miejsca wyjaśnieniom, że moc jego dotyku była badana przez naukowców.

Pomyśl o Nowaku

Bioenergoterapeutom nie podoba się określenie "uzdrowiciel". – Dążymy do profesjonalizacji tego zawodu, dlatego wielu specjalistów z tej dziedziny unika określenia "uzdrowiciel" – mówi "Rz" Hanna Dziachan z Polskiego Cechu Bioenergoterapeutów zrzeszającego ok. 70 osób (cechów bioenergoterapeutów jest w Polsce kilka).

– Dziś bioenergoterapia nie budzi już takiej sensacji jak 20 czy 30 lat temu. Bioenergoterapeutów jest więcej, zabiegi są szeroko dostępne, dlatego nie ma już wielogodzinnych kolejek, jak choćby w latach 90. – wyjaśnia Dziachan. – Chyba że przyjedzie jakaś sława.

Do bioenergoterapeutów, którzy gromadzili tłumy, należy Zbigniew Nowak z Podkowy Leśnej. Jest znany m.in. z programu "Ręce, które leczą" emitowanego najpierw w telewizji Polsat, a teraz w TV 4. Energoterapią zajmuje się od 20 lat. Formy pomocy, jakie oferuje to: kontakt bezpośredni, poprzez zdjęcie, kontakt mentalny (trzy minuty, podczas których myśli się o Nowaku, mając przed sobą jego zdjęcie) czy energetyzacja wody. Zaznacza, że jego pomoc nie zwalnia z kontaktu z lekarzem. – Fala największego zainteresowania to lata 1996 – 1997 – mówi "Rz" Zbigniew Nowak. – Spotykałem się z ludźmi w największych salach: w Sali Kongresowej w Warszawie, w Hali Ludowej we Wrocławiu. Przyjmowałem nawet 1,5  – 2 tys. osób dziennie.

Opowiada, że miał też namiot mogący pomieścić do tysiąca osób, a pacjentów zapisywał na dwie tury. – Po 1999 r. zmienił się klimat – mówi Nowak. Jego zdaniem tylko pozornie na rynku jest wielu energoterapeutów. – Są zrzeszeni w cechach, tam przechodzą szkolenia i zdają egzaminy, uzyskując tytuł czeladnika lub mistrza. Na rynku zaś działa masa ludzi bez kwalifikacji i dyplomów. Trzeba wystrzegać się tych, którzy nagle otworzyli gabinet tam, gdzie nikt ich nie zna – przestrzega.

Ostrożne podejście do osób, które twierdzą, że potrafią uzdrawiać, zaleca też o. Prusak.  – Lepiej unikać ludzi, którzy odwołują się do dziwnych mocy, radzą, by nie korzystać z pomocy lekarza. To może się zakończyć tragicznie – dodaje.

– Długie kolejki w poczekalniach? To już nie te czasy – mówi Krzysztof Jasieniecki, który określa się jako "uzdrowiciel duchowy i egzorcysta". Przyjmuje w warszawskiej dzielnicy Anin w prywatnym domu. Ściany wypełniają dyplomy i certyfikaty. – Uczę się od mistrzów na całym świecie – podkreśla.

W kącie jego gabinetu stoi komputer. – Teraz wszystko odbywa się za pośrednictwem Internetu. Tam ludzie mnie znajdują – mówi Jasieniecki.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Społeczeństwo
Niż genueński nad Polską. Ostrzeżenia trzeciego stopnia dla części kraju
Społeczeństwo
Zwołano sztab kryzysowy w siedzibie RCB. „Słuchaj poleceń służb”
Społeczeństwo
W Stargardzie nie było cholery, ale jest kolejne podejrzenie w innym rejonie Polski
Społeczeństwo
Zaskakujące badanie dot. osób LGBT+. Nigdzie nie ma ich tak mało jak w Polsce
Reklama
Reklama