38-letni mężczyzna, którego ujęto w piątek późnym popołudniem, przyznał się do podkładania bomb domowej konstrukcji – wynika z nieoficjalnych informacji ze śledztwa. Nie chciał odpowiadać na pytania dziennikarzy, dlaczego terroryzował miasto. Na wniosek prokuratury został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Postawiono mu zarzut sprowadzenia zagrożenia dla życia i zdrowia wielu osób (art. 163 kodeksu karnego). Grozi mu do 12 lat więzienia.
Kraków nareszcie odetchnął z ulgą. – To pierwszy od miesiąca weekend, kiedy nie boję się, że coś tu eksploduje, więc mogę spacerować do woli – mówi pani Anna, której dom stoi w pobliżu domu Rafała K. Mężczyzna zranił pięć osób, podrzucając im rury PCW lub pakunki wypełnione gwoździami i szkłem.
Jeszcze w niedzielę policja przeszukiwała garaż, który Rafał K. ochrzczony mianem "bombiarz" wynajmował przy ul. Torfowej w Krakowie. Znaleziono w nim materiały, które mogły posłużyć do konstrukcji kolejnych ładunków, w tym wiaderka pełne – jak sądzi policja – czarnego prochu. Potwierdzi to badanie w laboratorium kryminalistycznym.
W sobotę wieczorem Rafał K. był przesłuchiwany przez prokuratora ponad cztery godziny. Zanim policji udało się go w piątek schwytać, zdołał podłożyć jeszcze jeden ładunek niedaleko miejsca, gdzie mieszkał. Opowiedział o nim w czasie przesłuchania. Funkcjonariusze znaleźli i rozbroili tę bombę.
Wśród sąsiadów Rafał K., choć karany już za kradzież z włamaniem, oszustwo i paserstwo pojazdu, uchodził za osobę spokojną. Ale w jego domu policjanci znaleźli ładunki i materiały służące do ich konstruowania. – Eksperymentował z nimi – twierdzą funkcjonariusze. Przygotowywał kolejne bomby w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu. Nie wiadomo, dlaczego je podkładał.