Agnieszka Holland o atakach na swój film
- Większość tych wypowiedzi polityków, od pana Ziobro zaczynając, na panu Kaczyńskim kończąc, nadaje się nie do komentowania, lecz do skierowania pozwu sądowego. A razem tworzą one obraz dzikiej, skoordynowanej nagonki nienawiści i szczucia, która jest bez precedensu w cywilizowanym świecie. Przypomina to rok 1968. Prezes Kaczyński zresztą coraz bardziej upodabnia się do Gomułki w sposobie mówienia, logice, ekspresji. Przypomina to również makkartyzm i czasy stalinowskie. I jest potwornie niebezpieczne. Bo rozhuśtując w ten sposób emocje, podkłada się ogień pod strzechę. Żaden odpowiedzialny polityk, nawet w kraju totalitarnym – jeśli nie jest to kompletna, dzika dyktatura – tak się nie zachowuje. Bardzo przykro, że nasz kraj stoczył się do takiego poziomu przez to, że władzę sprawują ludzie pełni cynizmu, nihilizmu i nienawiści. Ich jedyną troską i celem jest utrzymanie władzy. Zwłaszcza, że wszystkie ich hasła w stylu „murem za mundurem” brzmią jak żart w świetle ujawnionej właśnie monstrualnej afery korupcyjnej z kupowaniem i sprzedawaniem wiz. To jest czysty cynizm. Niestety, bardzo niebezpieczny - powiedziała reżyserka proszona przez "Rzeczpospolitą" o komentarz do słów Kaczyńskiego.
"Zielona granica" Agnieszki Holland. Decyzja MSWiA - przed filmem specjalny spot
W czwartek wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Błażej Poboży, nazywając obraz Holland "obrzydliwym paszkwilem”, poinformował, że przed "Zielonej granicy" w kinach studyjnych w całej Polsce ma być wyświetlany specjalny spot. To decyzja MSWiA. - Nasz krótki spot pokazuje kontekst operacji hybrydowej, przebieg tej operacji i rozwiązanie, które wprowadziliśmy, aby zagwarantować bezpieczeństwo Polek, Polaków, polskiego państwa - przekonywał minister.
Fabuła „Zielonej granicy”, która weszła dziś na polskie ekrany, została zainspirowana wydarzeniami z granicy polsko-białoruskiej. To opowieść o tragedii uchodźców, ale też o strażnikach granicznych i polskich aktywistach próbujących wesprzeć ludzi, którzy za swoją ucieczkę do wolności płacą nierzadko najwyższą cenę. Film, w którym grają m.in. Maja Ostaszewska, Tomasz Włosok, Agata Kulesza, Maciej Stuhr i Piotr Stramowski, powstał w koprodukcji Polski, Czech, Francji i Belgii, ale Polski Instytut Sztuki Filmowej nie jest jego współudziałowcem: twórcy o jego dotację w ogóle nie występowali.