Program „Za życiem” powstał w 2016 roku po odrzuceniu przez Sejm obywatelskiego projektu, mającego całkowicie zakazać przerywania ciąży. Politycy PiS zdecydowali się na ten ruch, wystraszeni masowymi manifestacjami. By uspokoić środowiska pro-life, rząd zapowiedział program wsparcia dla kobiet w ciąży z powikłaniami. W domyśle miał zachęcić kobiety będące w ciąży z chorymi dziećmi, by nie decydowały się na aborcję.
Najbardziej znanym elementem programu jest jednorazowe świadczenie 4 tys. złotych z tytułu urodzenia dziecka z ciężkim upośledzeniem lub nieuleczalną chorobą. Jednak w rzeczywistości program składa się z ponad 30 rodzajów działań, podzielonych na sześć priorytetów. Jego poszerzenie ogłosił rząd na początku 2022 roku, dodając, że zwiększy się też finansowanie programu. W latach 2017–2021 kosztował około 3 mld złotych, zaś na kolejne pięć lat przewidziano dwukrotnie więcej.
Czytaj więcej
Program „Za życiem” szwankuje. Państwo nie poświęca dość uwagi rodzinom, w których rodzi się ciężko chore, skazane na rychłą śmierć dziecko.
To, jak z programem radzi sobie rząd, sprawdziła NIK, a wnioski nie są optymistyczne. Nieprawidłowości znaleziono w Ministerstwie Zdrowia, który jest jednym z głównych resortów wykonujących program.
Program „Za życiem”. Nieprzygotowany resort
Zdaniem NIK nie zrealizowane zadanie, dotyczące banków mleka, jest tylko jednym z dwóch, które napotkały problemy. Kolejne dotyczy wczesnej rehabilitacji dzieci z ciężkim i nieodwracalnym upośledzeniem albo nieuleczalną chorobą zagrażającą życiu. Zaplanowano na nie pół miliona złotych, leczy wydano tylko 56 tys. złotych, bo konkurs ogłoszono dopiero pod koniec października i przystąpiły do niego tylko dwa podmioty.