Najpierw pojawiły się pożary, także w wielu mieszkaniach. Wkrótce na ulicach płonęły pojemniki na śmieci oraz autobus. Pojawiły się płonące barykady. Policja i straż pożarna interweniowały tej nocy kilka tysięcy razy. Nikt tego nie przewidywał. Jak i ataków na policję i straż pożarną. Były wprawdzie ekscesy w innych niemieckich miastach, ale nawet w przybliżeniu nie w takiej skali jak w Berlinie.
Na Kreuzbergu 200 zamaskowanych osobników zaatakowało strażaków, a w Neukölln kilkudziesięciu mężczyzn odpalało fajerwerki w kierunku policji. Ktoś strzelał w z pistoletu w powietrze, ktoś rzucił w kierunku wozu policyjnego bombę kulkową.
Czytaj więcej
Blisko 40 ataków na służby ratunkowe odnotowano w sylwestrową noc w Berlinie. W kierunku strażaków i ratowników medycznych rzucano m.in. petardami i skrzynkami z piwem.
– Stało się coś, czego nie było w poprzednich latach – twierdziła zaskoczona policja. – To były sceny, przypominające wojnę domową. Były przypadki, że ratownicy byli celowo zwabiani na podwórka i tam atakowani. To wysoce przestępcze zachowanie – mówił mediom burmistrz dzielnicy Martin Hikel. W sumie aresztowano 150 osób. Ponad 40 policjantów i strażaków odniosło obrażenia. Policja śle teraz apele do świadków wydarzeń, aby zgłaszali się w celu złożenia zeznań. Jest w tym spora doza naiwności, biorąc pod uwagę wysoki stopień solidarności w kręgach młodzieży o rodowodzie imigranckim w Kreuzbergu i Neukölln.
To byli w przeważającej większości sprawcy sylwestrowych zamieszek. Tak wynika z informacji medialnych. Jednak jeden z rzeczników berlińskiej policji wyjaśnił mediom, że udzieli informacji o imigranckim pochodzeniu sprawców dopiero w chwili, gdy będzie to motywowane „uzasadnionym interesem społecznym”. Takie zdanie znajduje się w kodeksie prasowym, który przestrzega przed dyskryminacją grup etnicznych czy religijnych. Chroniące tożsamość sprawców zapisy zaostrzono po fali imigracyjnej sprzed kilku lat i pamiętnym sylwestrze w Kolonii w 2015 roku. Wtedy to grupy młodych imigrantów, w przeważającej części z arabskiego Bliskiego Wschodu, zaatakowały dziesiątki samotnych kobiet, dopuszczając się ekscesów seksualnych. W Berlinie było nieco inaczej. Celem grup chuliganów byli przedstawiciele władzy.