Jak wpadliście na ten pomysł? Wybuchła wojna i po prostu stwierdziliście, że jedziecie na granicę?
Zaczęło się od jednego posta na Facebooku. W piątek 25 lutego napisałem, że jadę na granicę. Zaraz potem zadzwonił kolega z którym pracuję i powiedział, że jedzie ze mną. Później zgłosił się kolejny kolega. Myślałem, że z nimi trzema ustalimy na spokojnie, na które przejście pojedziemy i ile będziemy mogli zabrać rzeczy dla dzieci. Okazało się, że na nasze – internetowe - spotkanie w sobotę dołączyło 25 osób. Utworzyły się dwa konwoje. W niedzielę osiem osób wyjechało o czwartej rano z Warszawy i my z Katowic w jedenaście samochodów i busa. Każdy z nas był sam w samochodzie, żeby można było zabrać jak najwięcej rzeczy dla uchodźców, a wracając z granicy, móc zabrać jak najwięcej ludzi.